Potrawa ta - jak i przepis na nią - jest stara jak świat i wszystkim dobrze znana. Mimo to postanowiłam umieścić ją na moim blogu. Odkąd sięgam pamięcią, była przygotowywana w mojej rodzinie. A mam tu na myśli oczywiście rybę po grecku. Skąd się wzięła taka dziwna nazwa dla tej potrawy, pewnie nigdy się nie dowiemy. Faktem jednak jest, że z Grecją niewiele ma wspólnego, a Grecy pierwszy raz o niej słyszą podczas pobytu w Polsce :):):) Chodziła za mną już od kilku dni i dzisiaj w końcu ją zrobiłam.
- 500g filetów z dowolnej ryby (ja użyłam mintaja)
- 1 por
- 1 cebula
- 5-6 marchewek
- 1/2 dużego selera lub 1 mały
- 1 duża pietruszka
- 1 słoiczek (200g) koncentratu pomidorowego
- sól
- pieprz
- cukier
- liście laurowe
- ziele angielskie
- sok z cytryny
Cebulę kroimy w kostkę, pora w plasterki i podsmażamy na patelni. Dodajemy utarte na grubych oczkach marchewki, pietruszkę i selera. Dorzucamy 2 liście laurowe, 2-3 ziela angielskie, dolewamy trochę wody, doprawiamy solą i pieprzem i wszystko razem dusimy do czasu, aż wszystkie warzywa będą miękkie. Należy jednak bardzo uważać, żeby ich nie rozgotować. Dodajemy koncentrat pomidorowy, około 2 łyżeczki cukru i jeszcze kilka minut dusimy. W czasie gdy warzywa się duszą, smażymy na patelni filety skropione delikatnie sokiem z cytryny. Możemy filety przed smażeniem oprószyć też mąką, ale ja z tego zrezygnowałam. Po upieczeniu rybę rozdrabniamy widelcem na mniejsze kawałki.
Gorące warzywa i rybę układamy warstwami w dużej salaterce. Najlepiej smakuje na drugi dzień, gdy wszystko razem się przegryzie. Rybę po grecku można jeść i na zimno i na gorąco, ale według mnie najsmaczniejsza jest na zimno :)