Na gwałt było mi potrzebne miejsce w zamrażalniku. Zdecydowanie coś trzeba było z niego wyjąć. Padło na homara. Był to mój pierwszy raz zarówno jeśli chodzi o przyrządzanie, jak i o jedzenie tego skorupiaka. Z wyglądu przypomina on trochę raka rzecznego, ale jest od niego zdecydowanie większy.
Homar, którego kiedyś kupiliśmy był już ugotowany i zamrożony. Postanowiłam nie kombinować z przepisami, tylko przygotować go w najprostszy z możliwych sposobów. Wystarczyło więc go rozmrozić i wrzucić do gotującego się wywaru warzywnego. Wywar taki przygotowujemy z 2 marchewek, połówki selera i pęczka koperku. Można też do gotującego się wywaru dodać szklankę białego wytrawnego wina.
1/3 kostki masła rozpuszczamy na patelni, dodajemy 4 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę i drobno posiekany pęczek tymianku.
Homara wyjmujemy z wywaru, kładziemy na desce grzbietem na dół i długim, ostrym nożem z małymi ząbkami zdecydowanym cięciem dzielimy wzdłuż na połowę. Jemy maczając kawałki mięsa w gorącym maśle czosnkowo-tymiankowym.
W tym skorupiaku jadalne części to mięso z ogona i szczypiec, ikra, a za prawdziwy rarytas uchodzi wątroba. Bez specjalnych sztućców ciężko jest dostać się do mięsa w szczypcach, ale naprawdę warto trochę się pomęczyć :):):) Mięso homara zasmakuje nawet najbardziej wyrafinowanym smakoszom: jest smaczne, chude, delikatne i białe. Gdy tylko nadarzy się okazja, na pewno znowu kupimy homara, gdyż bardzo nam smakował :):):)