czwartek, 19 lipca 2012

O tajskiej restauracji Samui słów kilka...

W końcu udało nam się wybrać do Samui, czyli do pierwszej tajskiej restauracji w Krakowie. Planowaliśmy ją odwiedzić już jakiś czas temu, ale jakoś ciągle było nam nie po drodze. Ostatecznie do niej dotarliśmy w tym tygodniu. Postanowiliśmy, że to będzie nasza zaległa rocznicowa kolacja :) Zjedliśmy, jesteśmy zachwyceni i na pewno nie raz tam pójdziemy :) Chciałabym tu od razu zaznaczyć, że ten wpis nie jest w żaden sposób sponsorowany przez restaurację Samui. Po prostu uważam, że warto pisać o miejscach godnych polecenia, a ta restauracja do takich zdecydowanie należy. 




Restauracja Samui mieści się w Krakowie przy ulicy Wiślnej 10.
Otwarta jest od poniedziałku do niedzieli w godzinach od 12 do 23.




Wystrój restauracji jest przyjemny. Można usiąść przy tradycyjnych stołach lub na specjalnych podestach z niskimi stolikami w tajskim stylu. Kelnerki ubrane są w tradycyjne tajskie stroje, co dodaje restauracji orientalnego charakteru.




A teraz najważniejsze, czyli jedzenie.




Na początek zamówiliśmy wino.




Wybraliśmy pół litrową karafkę chilijskiego domowego wina o nazwie Santa Carolina Premio Tinto. 
Jest to wino czerwone, przyjemne i delikatne, z dominującym aromatem dojrzałych jagód.
Zapłaciliśmy za nie 28 zł. Wino dobrze komponowało się z zamówionymi przez nas potrawami. 
Mogło być jedynie trochę bardziej schłodzone. 




Krzysiek jako pierwsze danie zamówił sobie Tom Yam Kung Nam Kont, czyli tajską zupę narodową. Jest to zupa krewetkowa z grzybami i śmietaną na ostro. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała odrobiny z Krzyśkowej miseczki. Zupa była pyszna! Odrobinę różniła się w smaku od tej, którą ja kiedyś ugotowałam i muszę przyznać, że ta w Samui bardziej mi smakowała, a tak dobrych i świeżych krewetek jak te które były w tej zupie, jeszcze nie jedliśmy w Krakowie. Zupa była bardzo ostra, nawet dla Krzyśka, który bardzo lubi ostre potrawy. Kosztowała 24 zł.




Z kolei ja na przystawkę zamówiłam sobie kurczaka w sakiewkach z liści pandana. 
4 sztuki kosztowały 15 zł. Pierwszy raz jadłam to danie i bardzo mi smakowało.




Jako danie główne zamówiliśmy sobie zestaw dla dwojga o nazwie 4 żywioły, w cenie 89 zł.
W skład zestawu wchodził: smażony kurczak w sosie słodko-kwaśnym, smażona wieprzowina z bazylią, smażona wołowina z w sosie z czarnego pieprzu i kalmar w sosie czosnkowym, plus oczywiście ryż dla każdego z nas.




Wszystkie potrawy nam smakowały, ale kalmar wprowadził nas w kulinarną euforię! :)
Był naprawdę dobrze przyrządzony! I gdybym miała wskazać jedną potrawę, która najbardziej mi smakowała, to byłby to właśnie kalmar w sosie czosnkowym. Porcje były duże i wyszliśmy z restauracji najedzeni. Początkowo planowałam zamówić sobie jeszcze jakiś tajski deser, ale tak się najadłam, że już nie wcisnęłabym go w siebie. 




Reasumując: jedzenie bardzo dobre (zwłaszcza owoce morza!!!), wystrój przyjemny, obsługa miła i kompetentna, ceny wyższe od przeciętnych, ale odpowiednie do jakości serwowanych potraw.
Jednym słowem: polecam :) I na pewno jeszcze tam wrócę...