Ostatnie trzy dni spędziłam w łóżku pijąc gorącą herbatę z miodem i cytryną. Choróbsko pomału idzie sobie w siną dal, a ja mam w końcu siłę, żeby pokazać Wam przepis na chleb, który ostatnio upiekłam. Podobny widziałam jakiś czas temu w jednej z babcinych gazet, ale że przepisu sobie nie zapisałam, więc sama trochę pokombinowałam, dorzuciłam oprócz oliwek jeszcze bazylię i wyszedł pyszny chleb. Ale oprócz rewelacyjnego smaku, jego atutem jest również to, że robi się go bardzo szybko: razem z czasem potrzebnym na rośnięcie ciasta i na pieczenie, zajmie nam to mniej niż 2 godziny, więc jak na chleb to naprawdę krótko. Nie jestem wielką fanką oliwek, ale chleb z nimi to po prostu poezja. Nie wierzycie? Upieczcie go, a sami się przekonacie!
- 280 g mąki pszennej
- 10 g drożdży
- 1 łyżka oliwy z oliwek
- 170 ml cieplej wody
- 1/2 łyżeczki soli
- 4 łyżki pokrojonych czarnych oliwek
- 3 łyżki suszonej bazylii
Do miski wsypujemy mąkę i pokruszone drożdże. Wodę mieszamy z oliwą oraz z solą i wlewamy do mąki z drożdżami. Wyrabiamy gładkie ciasto, miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na około 45 minut, żeby ciasto wyrosło. Po tym czasie odrywamy 1/3 ciasta i odkładamy na bok, a pozostałe ciasto mieszamy z 3 łyżkami oliwek i bazylią, a następnie formujemy z niego podłużny bochenek. Odłożoną wcześniej 1/3 ciasta rozwałkowujemy na grubość około 3-4 mm, jego środek smarujemy wodą, posypujemy pozostałymi oliwkami, a na oliwkach układamy uformowany wcześniej bochenek i owijamy go ciastem. Tak uformowany bochenek układamy łączeniem ciasta pod spód na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Jego wierzch lekko nacinamy, posypujemy bazylią i odstawiamy na 25 minut, żeby trochę podrósł. Chleb pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 200 stopni C. przez 30-35 minut.