To był mój pierwszy raz zarówno jeśli
chodzi o przyrządzanie jak i o jedzenie zająca.
Zając wyszedł bardzo dobry! Warto więc poświęcić
trochę czasu na jego przygotowanie. Przepis znowu
z kartki wytarganej ze starego babcinego kalendarza.
- 1 sprawiony zając (około 2,5-3 kg)
- 1-2 litry maślanki
- seler korzeniowy
- 2 marchewki
- pietruszka
- cebula
- garść suszonych borowików
- 300 ml śmietany
- 10-15 jagód jałowca
- 2 łyżki różowego pieprzu w ziarnach
- 150 g masła
- sól
Zająca wkładamy do naczynia (najlepiej kamiennego, ale ja takiego nie miałam, więc użyłam dużego garnka), zalewamy maślanką i odstawiamy na 2-3 dni. Należy pamiętać, żeby zająca w maślance obracać co 12 godzin. Po upływie 2-3 dni zająca wyciągamy z maślanki i dzielimy na części. Na potrawę najlepiej jest przeznaczyć uda i comber. Ziarna jałowca i pieprzu ucieramy w moździerzu. Powstałą masą nacieramy mięso. Warzywa obieramy i kroimy w plasterki, obkładamy nimi zająca i odstawiamy na 2 godziny. Po tym czasie zająca wyciągamy z warzyw, oprószamy go solą i układamy w naczyniu żaroodpornym. Mięso obkładamy kawałkami masła. Dodajemy grzyby i całość pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 stopni C. przez około 2 godziny. Od czasu do czasu mięso polewamy sosem powstałym z pieczenia. Pod koniec pieczenia zająca polewamy śmietaną wymieszaną z mąką, obniżamy temperaturę i pieczemy jeszcze przez 10 minut.