środa, 26 czerwca 2013

Kulinarne pogaduchy w Hamsie


Od ostatnich Kulinarnych Pogaduch minął miesiąc, więc przyszła pora na kolejne spotkanie. Nasza grupka powiększyła się o dwie nowe osoby: Adę z bloga Pora coś zjeść i Ulę z Kuchni na wzgórzu. Wspólnie na spotkanie wybrałyśmy Hamsę - restobar z kuchnią izraelską na krakowskim Kazimierzu. Tym razem byłyśmy we cztery: Justyna, Ula, Ada i ja - Gosi niestety nie udało się dotrzeć. 


Ada i ja przed wejściem do Hamsy.




A tu już komplecie w środku. Od lewej: Justyna, ja, Ada i Ula.
To jedyne nasze wspólne zdjęcie i niestety wyszło niezbyt 
ostre, bo pani kelnerce chyba zatrzęsły się ręce :)




Wystrój Hamsy bardzo mi się spodobał. Wnętrze jest jasne i bardzo
 przyjemne, z ciekawymi elementami dekoracyjnymi. Zwłaszcza
 żyrandole zasługują na uwagę. Zresztą zobaczcie sami.






Na początek postanowiłyśmy zamówić mały zestaw mezze, czyli po prostu zestaw przekąsek. Samemu można wybrać sobie 3 elementy z dość długiej listy liczącej kilkanaście pozycji. Zdecydowałyśmy się na Hummus z Ako, (czyli hummus z dodatkiem prażonych orzechów pini i soczystym granatem), Labnech z za'atarem (czyli kulki dojrzałego sera na bazie jogurtu naturalnego i koziego obtoczone w mieszance przypraw w skład których wchodził m.in. tymianek, prażony sezam, prażona pszenica, sumak i sól, marynowane w oliwie z dodatkiem świeżych ziół) oraz Muhammarę (czyli gęsty dip z prażonych orzechów włoskich, pieczonej papryki, z dodatkiem melasy z granatów oraz pikantnej papryki z Aleppo). Do tego w skład małego zestawu mezze wchodziły małe ogóreczki konserwowe, marynowane papryki i zielone oliwki z pestkami oraz 3 rodzaje pieczywa: manakisz - placek z ciasta drożdżowego polany oliwą z za'ataarem, laffa - cienki okrągły placek, który smaruje się dipami lub zawija z farszem i pita - okrągły placek z kieszonką na dip lub farsz. Zestawy mezze są podawane w uroczych naczyniach w kształcie łapy. Teoretycznie mały zestaw mezze jest przewidziany dla 2-3 osób, ale nam na 4 osoby w zupełności wystarczył. Z wybranych przez nas przekąsek najbardziej smakowała mi Muhammara i Labnech z za'atarem - są naprawdę bardzo dobre! Natomiast Hummus z Ako zdecydowanie mnie zawiódł - spodziewałam się, że ziaren granatu i piniowych orzeszków będzie dużo więcej.






Po mezze przyszła kolej na dania główne. Ula zamówiła sobie kurczaka bliskowschodniego, czyli pieczone podudzia kurczaka z szalotkami i cytryną oraz korzeniem pietruszki. Kurczak był podany z pikantnym kardamonowym ryżem i sałatką izraelską. Oczywiście spróbowałam kawałek i jak dla mnie bez szału, ot zwyczajny pieczony kurczak, owszem smaczny, ale liczyłam, że będzie bardziej wyrazisty w smaku. 




Justyna i Ada zdecydowały się na Marak Kubeh. Jest to gęsta, słodko-kwaśna, wielowarzywna potrawa jednogarnkowa przywieziona do Izraela przez Żydów z Iraku, podana z bulgurowymi kluskami faszerowanymi wołowym mięsem. Spróbowałam kawałek kluski i trochę sosu z warzywami i nawet mi smakowało, ale dziewczyny nie były do końca zadowolone ze swojego wyboru. 




Natomiast ja chciałam zamówić sobie burekas z ziemniakami. Okazało się jednak że tego dania akurat dzisiaj nie było. Wybrałam więc burekas ze szpinakiem i fetą. Burekas to pieczone ciasto filo nadziewane szpinakiem, fetą i orzechami pini podane z miętowym sosem jogurtowym. Danie to było sycące, porcja w sam raz, jednak smaku nadawał mu głównie sos miętowy, bo bez niego zdecydowanie by mi nie smakowało.


   

Na koniec zamówiłyśmy sobie deser: po kawałku baklawy i ciasta basbousa. O ile baklawa była taka sobie, to ciasto basbousa po prostu rozpływało się ustach! Było cudowne! Basbousa to klasyczne bliskowschodnie ciasto z semoliny, z migdałami, w gęstym syropie z wodą z kwiatów pomarańczy. Zarówno baklawa jak i basbousa podawane są w formie małych kostek - można zamówić całą porcję, czyli 3 kostki lub samemu skomponować swój deser, zamawiając na przykład  tak jak my po kostce jednego i po kostce drugiego. 




Podsumowując: na mezze i na ciasto basbousa na pewno tam jeszcze wrócę. Dania główne nas nie zachwyciły, ale tak właściwie spróbowałyśmy tylko trzech - może inne są dużo smaczniejsze :)
No i jeszcze mały minus za to, że toaleta nawet dla klientów jest płatna. Następne Kulinarne
 Pogaduchy za miesiąc, więc już wymyślamy gdzie chciałybyśmy iść :)

Dzięki Dziewczyny za bardzo miły wspólnie spędzony wieczór! :)