Zupa z sałaty - czyli sałacianka - to kulinarne odkrycie długiego czerwcowego weekendu. Cztery wolne dni spędziliśmy wtedy w Kazimierzu Dolnym, Lublinie i Sandomierzu. W Kazimierzu wybraliśmy się na wycieczkę po mieście z przewodnikiem. Wycieczka kończyła się kolacją podczas której mieliśmy możliwość spróbowania lokalnych potraw. Jedliśmy wtedy dwie zupy: sałaciankę i parzybrodę, cebularze, bociany - czyli pierogi z nadzieniem z ziemniaków oraz pierogi z nadzieniem z kaszy jaglanej, białego sera i mięty. Te ostatnie pierogi były świetne - z serem, kaszą i miętą - na pewno kiedyś je zrobię, ale to zupa z sałaty skradła nasze serca. Była genialna! Po powrocie do domu poszperałam w internecie w poszukiwaniu idealnego przepisu na sałaciankę - każdy był trochę inny. Ostatecznie nie zdecydowałam się na jeden - poniższy przepis jest wypadkową z kilku znalezionych przepisów. Zupa wyszła rewelacyjna, w smaku identyczna ja ta, którą jedliśmy w Kazimierzu. Jeśli jeszcze nie znacie tej zupy, to koniecznie ją ugotujcie!