Nie samym reniferem, łosiem i krewetkami Norwegia żyje. Kuchnia norweska to przede wszystkim wszelkie ryby, w tym oczywiście łosoś norweski, to również wiele przepisów z wołowiny i baraniny. Są też zupy, no i są różne ciasta i desery. Wczoraj cały wieczór spędziłam na przeglądaniu norweskich przepisów i znalazłam kilka, które szczególnie mnie zainteresowały. Dzisiaj na pierwszy ogień poszły kjǿttkaker, czyli małe wołowe kuleczki. Robi się je niesamowicie szybko i są bardzo smaczne.
- 400 g chudej mielonej wołowiny
- 2 łyżki posiekanej cebuli (powinna być biała, ale ja użyłam czerwonej)
- 2 i 1/2 łyżki mąki ziemniaczanej
- 1 i 1/2 łyżeczki soli
- 1/2 łyżeczki pieprzu
- 1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
- 1/4 łyżeczki imbiru
- ok 180 ml odtłuszczonego mleka lub wody
- oliwa do smażenia
- 1-2 szklanki mleka, bulionu wołowego lub wody do gotowania
- 1-2 łyżki mąki do zagęszczenia sosu
Mięso mieszamy z solą, pieprzem, gałką muszkatołową i imbirem. Następnie dodajemy mąkę ziemniaczaną oraz mleko i znowu wszystko mieszamy. Z mięsnej masy formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego i obsmażamy je na zloty kolor na rozgrzanej oliwie. Opieczone kulki przekładamy do garnka z 1-2 szklankami wrzącego bulionu wołowego, mleka lub wody i gotujemy przez około 15 minut. Ja gotowałam je w bulionie wołowym zmieszanym pół na pół z mlekiem. Po tym czasie mięsne kulki wyjmujemy z wywaru łyżką cedzakową. Na suchej patelni podsmażamy łyżkę lub dwie mąki i dodajemy ją do wywaru pozostałego z gotowania kulek. Dorzucamy 2 łyżki drobno posiekanej cebuli, doprawiamy solą i pieprzem i gotujemy - cały czas mieszając - aż sos zgęstnieje. Kjǿttkaker podajemy z sosem, ziemniakami oraz z zielonym groszkiem lub pure z groszku. Często jako dodatek podawana jest żurawinowa konfitura. Krzysiek powiedział, że moje kjǿttkaker wyszły dużo lepiej niż te które są podawane na lunch u niego w pracy. I teraz się zastanawiam czy to dobrze, bo przecież miały wyjść takie jak jedzą Norwegowie :):):)
Przepis ten wyszperałam w książce Sylwii Munsen pt. Cooking The Norwegian Way.
Uwielbiam szwedzkie klopsiki, więc jestem pewna, ze ich norweska wersja także mi posmakuje, wrzucam więc do zakładek :)
OdpowiedzUsuń