No cóż, 27 lat życia za mną :) A jak urodziny, to koniecznie musi być tort! W Polsce pewnie Mama by mi zrobiła jakiegoś urodzinowego torcika, ale że jestem teraz w Norwegii, to miałam do wyboru świętować bez torta albo sama go sobie zrobić. Oczywiście wybrałam tą drugą opcję :) Trochę się nagłowiłam nad tym tortem, bo w naszym hotelowym aneksie kuchennym mamy tylko dwa garnki i patelnię. No i oczywiście nie ma piekarnika. I miksera też nie ma. Tak więc tort musiał być bez pieczenia i bez użycia zbyt wielu przyrządów kuchennych. A oprócz tego miał być smaczny i bardzo truskawkowy :) Jak wiadomo, potrzeba jest matką wynalazku, wymyśliłam więc, że zrobię prosty torcik na zimno w garnku! Okazało się, że to był strzał w dziesiątkę: torcik wyszedł rewelacyjnie! I tak w ogóle to jest pierwszy torcik urodzinowy który zrobiłam sama dla siebie... Zawsze robię dla kogoś z przyjaciół lub z rodziny, ale jak widać kiedyś musi być ten pierwszy raz :)
- kilka dowolnych ciastek - ja użyłam norweskich ciastek Safari podobnych do naszych Piegusków
- 250 g truskawek
- 100 g borówek amerykańskich
- 500 g jogurtu waniliowego
- 2 truskawkowe galaretki
Mały garnek - mój miał ok 15 cm średnicy - wykładamy dokładnie folią aluminiową (dno i boki). Na dnie garnka układamy warstwę ciastek. Jedną truskawkową galaretkę rozpuszczamy w 200 ml wody, gdy przestygnie mieszamy ją z jogurtem waniliowym. Wiecie, że tu w Norwegii mają jogurty waniliowe z ekstraktem z wanilii? A nie tak jak u nas z aromatem waniliowym. I w tych ich jogurtach waniliowych widać ziarenka wanilii :) Na warstwie ciastek układamy 1/3 truskawek pokrojonych w ćwiartki i zalewamy je masą jogurtową. Połowę pozostałych truskawek również kroimy w ćwiartki i delikatnie wciskamy w masę. Dorzucamy kilka borówek amerykańskich i również wciskamy je w masę w przestrzenie pomiędzy truskawkami. Całość wstawiamy do lodówki do stężenia. Gdy masa stężeje układany na niej pozostałe truskawki pokrojone na połówki oraz borówki i zalewamy je drugą truskawkową galaretką rozpuszczoną w 300 ml wody. Garnek z tortem ponownie wkładamy lodówki, najlepiej na całą noc, aby wszystko dobrze stężało. Na drugi dzień delikatnie wyciągamy tort z garnka. Aby się nie rozwalił, najlepiej przykryć garnek talerzem, delikatnie odwrócić "do góry nogami" i ściągać garnek. Tym sposobem mamy tort na talerzu, ale jest on w folii aluminiowej i "do góry nogami". Ściągamy więc delikatnie folię i przykrywamy tort drugim talerzem, znowu delikatnie obracamy i w końcu mamy gotowy tort już w prawidłowej pozycji. Teraz można go kroić i jeść :)
Jak widać, można zrobić torcik i bez piekarnika, i bez miksera i nawet bez tortownicy :)