czwartek, 31 października 2013

Orange Blog Talks Taste


Ostatnio tyle się dzieje, że nie wiem co najpierw umieścić na blogu: relację Orange Blog Talks Taste czy może ze świetnych warsztatów na barce Augusta? No i na opublikowanie w kolejce czekają też nowe przepisy. A czas jakby szybciej płynie i mam wrażenie, że przecieka mi przez palce. Ale dość narzekania! Czas nadrobić blogowe zaległości. 

Zacznę może chronologicznie, czyli od soboty. Wtedy - 26 października - w Klubie Pod Jaszczurami odbyło się spotkanie blogerek i blogerów kulinarnych: Orange Blog Talks Taste. Bardzo się ucieszyłam, że w końcu coś dzieje się w Krakowie! Do tej pory wszystkie ciekawe wydarzenia, konferencje czy warsztaty odbywały się głównie w Warszawie, a to jednak trochę za daleko żeby jechać z Krakowa na jeden dzień. Korzystając więc z okazji, że Orange Blog Talks Taste odbywało się w Krakowie, od razu zgłosiłam swój udział, zwłaszcza że program zapowiadał się niezwykle ciekawie, a poza tym była to okazja do spotkania z blogerami, których w większości zna się tylko wirtualnie. Dzień na Orange Blog Talks Taste minął bardzo szybko! Było mnóstwo rozmów i śmiechu z innymi blogerami, były ciekawe wykłady... Ehh... szkoda, że tak niewiele podobnych imprez jest organizowanych w Krakowie! Orange Blog Talks Taste to był strzał w dziesiątkę i przyciągnął mnóstwo blogerek i blogerów kulinarnych. Mam nadzieję, że to nie pierwszy i ostatni Orange Blog Talks Taste! :) Jeśli jesteście ciekawi czego dotyczyły wykłady, to zapraszam Was do dalszej lektury. 




W sobotę w Krakowie pogoda była idealna, od rana świeciło słońce i było tak ciepło jakby to był wrzesień a nie koniec października. Koło godziny 13 przyszłam do Klubu Pod Jaszczurami. Na wstępie dostałam program i plakietkę ze swoim nazwiskiem oraz z adresem mojego bloga. Był to świetny pomysł, bo przecież w większości kojarzymy się właśnie po blogach. Chociaż moim zdaniem adres bloga mógł być trochę większy. 




Ledwo zajęłam miejsce, to od razu wstałam, bo 
dostrzegłam znajome blogerki. Popędziłam więc się przywitać :)




Chwilkę porozmawiałyśmy i trzeba było siadać, bo na scenę wyszli już prowadzący Orange Blog Talks Taste: Tomek Kudła, Bartek Idzikowski i nieodłączny krakowski obwarzanek :) 




Po krótkim powitaniu na scenę weszła pierwsza prelegentka - Paulina Wnuk - autorka bloga From movie to the kitchen, zdobywczyni tytułu "Blog roku 2012", która niedawno wydała swoją książkę kulinarną pt. "Kuchnia filmowa". Paulina podzieliła się z nami swoimi doświadczenia związanymi z wydaniem książki.  




Po Paulinie na scenę weszła Dorota Wdowińska-Rozbicka, autorka bloga Dorota Smakuje. Dorota opowiadała nam jak przyciągnąć czytelników bloga. Większość pomysłów była mi już dobrze znana, ale Dorota zebrała je wszystkie do kupy. 






Po tych dwóch wykładach była przerwa na lunch i oczywiście na rozmowy z innymi blogerami. Szybko zjadłam i razem z Gosią z bloga Zdrowa Kuchnia Sowy wyszłyśmy przed Klub, żeby przy kawie pogadać i powygrzewać się w jesiennym słońcu. Przerwa szybko minęła i na scenie Klubu Pod Jaszczurami zaczynał się już kolejny wykład. Tym razem prelegentem był prawnik - Krzysztof Nowiński. Jego wykład dotyczył kradzieży przepisów i zdjęć, agregacji treści oraz umów z firmami, czyli tego z czym blogerzy kulinarni spotykają się na co dzień. 






Czwarty wykład miała Dorota Kamińska z bloga Pozytywna Kuchnia. 
Dorota w swoim wykładzie skupiła się na udanej współpracy z firmami.






Po Dorocie na scenę wszedł Paweł Tkaczyk, który przedstawił wizerunek blogera kulinarnego. I w sumie według mnie było to najciekawsze wystąpienie, zmuszające do refleksji nad własnym blogiem. Wiele wyniosłam z tego wykładu, chociaż nie do końca we wszystkim zgadzam się z Pawłem... :)








Nim się spostrzegliśmy, minęły niemalże cztery godziny. Przyszła pora na przerwę kawową, a po niej na wykład interaktywny dotyczący fotografii kulinarnej. Tzn. ja wybrałam wykład dotyczący fotografii. A część osób zdecydowała się na warsztaty kawowe. Wykład mieli prowadzić Beata i Lubomir Lipov. Niestety z przyczyn zdrowotnych Beata nie dojechała do Krakowa, a wykład za nią poprowadził fotograf Jakub Kazimierczyk. Po bardziej teoretycznej części dotyczącej sprzętu, pokazał nam przygotowane przez siebie 2 stylizacje i podpowiedział jak robić zdjęcia przy sztucznym świetle. 




Po wykładzie Jakuba było oficjalne zakończenie Orange Blog Talks Taste.




A co potem? Potem miało być After Party. Ja jednak uciekłam do domu, by zregenerować siły na kolejny pełen kulinarnych wrażeń dzień. Po niżej jeszcze kilka zdjęć z Orange Blog Talks Taste. Więcej zdjęć znajdziecie TUTAJ. Wszystkie zdjęcia w tym wpisie pochodzą od Orange i bardzo za nie dziękuję :)









poniedziałek, 28 października 2013

Bakaliowe łódeczki w sosie pomarańczowo-karmelowym


Wczoraj zrobiłam nam prawdziwie jesienny deser, zarówno pod względem smaku, jak i wyglądu. Makaronowe muszle nadziane pastą z daktyli, orzechów laskowych, rodzynek i sezamu, skąpane w obłędnym sosie pomarańczowo-karmelowym - a wszystko to utrzymane w pomarańczowo-brązowej jesiennej tonacji. Jest tak dobry, że zniknął w kilka chwil po tym jak skończyłam robić zdjęcia. Gwarantuję, że zakochacie się w nim od pierwszego kęsa! 




  • 6 dużych makaronowych muszli (Conchiglioni nr 55)
  • 2 garści daktyli pokrojonych w kostkę
  • 4-5 garści orzechów laskowych 
  • 2 łyżki jasnego sezamu
  • 1 garść rodzynek
  • sok wyciśnięty z 1 pomarańczy
  • skórka otarta z 1 pomarańczy
  • 3 łyżki cukru
  • 7 łyżek śmietany 30% tł.
  • kilka plasterków pomarańczy do dekoracji
  • masło do wysmarowania kokilek

   
   


Daktyle, orzechy, rodzynki i sezam rozdrabniamy w blenderze na pastę - nie musi być całkowicie gładka, mogą w niej pozostać kawałki orzechów czy rodzynek. Makaron gotujemy al dente w lekko posłodzonej wodzie. Po ugotowaniu opłukujemy go zimną wodą. Makaronowe muszle wypełniamy dokładnie bakaliową pastą i układamy po trzy w wysmarowanych masłem kokilkach. Kokilki wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 200 stopni C. Na suchej i gorącej patelni karmelizujemy cukier. Gdy utworzy się karmel, łączymy go ze śmietaną oraz z sokiem  wyciśniętym z pomarańczy. Gorącym sosem polewamy makaronowe muszle i zapiekamy jeszcze przez około 5 minut. Przed podaniem muszle posypujemy skórką otartą z pomarańczy i dekorujemy plasterkami pomarańczy pokrojonymi na ćwiartki. Deser świetnie smakuje na gorąco, jak i na zimno.





Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia deseru na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


niedziela, 27 października 2013

Najedzeni Fest! - jesień 2013



Dzisiaj - 27 października - w hotelu Forum odbyła się druga edycja krakowskiego kulinarnego festiwalu Najedzeni Fest - Jesień 2013. Jesienna edycja Najedzeni Fest przyciągnęła zdecydowanie więcej wystawców i odwiedzających niż edycja letnia. Tym razem oprócz smakowitego jedzenia ze wszystkich zakątków świata, słodyczy i lokalnych produktów, mogliśmy również skosztować różnych gatunków win. 




Z racji tego, że miłośnicy jedzenia tłumnie przybyli na Najedzeni Fest, we wnętrzach hotelu Forum było strasznie duszno - długo nie dało się tam wytrzymać. Tłumy odwiedzających sprawiły również, że do poszczególnych wystawców ciężko było się dopchać. Dlatego też tym razem dość szybko i pobieżnie przelecieliśmy przez wszystkie stoiska. Na dłużej zatrzymaliśmy się tylko przy stoisku z winami gruzińskimi - Supra. Wina gruzińskie uwielbiamy i uważamy je za jedne z lepszych. Obowiązkowo więc musieliśmy co nieco popróbować. Ja zdecydowałam się na moje ukochane gruzińskie wino Kindzmarauli, a potem oczywiście kupiliśmy jedną butelkę. Jeśli jeszcze nie piliście tego wina, to koniecznie spróbujcie, bo naprawdę jest rewelacyjne. Z panem Łukaszem porozmawialiśmy sobie też trochę o gruzińskich winach i w końcu ruszyliśmy dalej :)




   
   



Skusiłam się też na sweet shot'a z Cukierni Red - maleńki deser. Spośród wielu dostępnych smaków - po długiej chwili zastanowienia - w końcu wybrałam taki z białą czekoladą i truskawkami - był bardzo dobry! 




Potem na dłużej zatrzymaliśmy się w dyniowym raju, czyli na stosiku JEdynie rozłożonym na zewnątrz przed hotelem Forum. Można tam było kupić mnóstwo rodzajów dyń, takich które na co dzień ciężko jest dostać na osiedlowych placach targowych. Każdy z gatunków dyni był dokładnie opisany, zarówno pod względem smaku jak i zastosowania. Najchętniej wykupiłabym wszystkie dynie, ale resztka zdrowego rozsądku i Mąż przy boku, który miał dynie nieść do domu, sprawiły że w końcu - po dość długim wybieraniu - kupiliśmy dynię Chicago Warted Hubbard o ciemnozielonej brodawkowatej i niezwykle twardej skórce i kasztanowatym smaku oraz dynię makaronową, którą gotuje się w całości, a po ugotowaniu jej miąższ rozpada się na pasemka przypominające makaron.  

  
     



  
   




Oprócz dwóch dyń i gruzińskiego wina, kupiliśmy jeszcze koreańską
 kiszoną kapustę kimchi. A to nasze wszystkie dzisiejsze zdobycze :)




Jeśli nie udało Wam się dotrzeć na Najedzeni Fest, to koniecznie obejrzyjcie
ile pyszności można było dzisiaj skosztować w hotelu Forum. Nie będę opisywała 
wszystkich wystawców - ich pełną listę znajdziecie TUTAJ

   
   

   
  


   




   


   


   

   


   


  




    


   


   




  


   




   

   


Świetnym pomysłem były leżaki, na których można było sobie posiedzieć przed hotelem Forum, powygrzewać się w jesiennym słońcu, porozmawiać ze znajomymi czy po prostu kontemplować Wawel :)