Smardze to chyba drugie zaraz po truflach najdroższe grzyby. W Polsce są objęte ścisłą ochroną, natomiast w Londynie można je normalnie kupić na targu. Spotkaliśmy je tam miedzy innymi na Borough Market, ale ich cena była zabójcza. Jeden kilogram smardzy kosztował tam około 350 zł!!! Przyznajcie, że to bardzo dużo... Obeszliśmy się więc smakiem i zadowoliliśmy się zrobieniem zdjęcia. Po powrocie do Polski pojechaliśmy na kilka dni na Śląsk do Rodziców Krzyśka, a tam Lidzia - moja Teściowa - przywitała mnie wiadomością, że w ich ogródku rosną smardze! Zastanawialiśmy się trochę czy je zerwać i zjeść. W końcu u nas są pod ścisłą ochroną, mimo że np. już na Słowacji czy w Czechach można je legalnie zbierać w lasach. Ostatecznie zdecydowaliśmy się je zebrać, bo w końcu były to smardze z naszego ogródka, a nie takie dziko rosnące. I gdyby Lidzia nie wypatrzyła ich w trawie, to i tak by zginęły pod ostrzami kosiarki. Abstrahując już od tego czy było to legalne czy też nie, smardze okazały się być bardzo smaczne! Zjedliśmy je na kolację w jajecznicy :)
Smardze z ogródka :)
Samrdze na Borough Market w Londynie :)
- około 120 g smardzy
- 4-5 jajek
- łyżka masła
- gruby szczypior
- pieprz
- sól
Jak zrobić jajecznicę, chyba nikomu nie trzeba pisać. Ale warto napisać coś o przygotowaniu smardzy, gdyż grzyby te w stanie surowym są dla człowieka toskyczne. Samrdze opłukujemy pod bieżącą wodą, osuszamy i kroimy w krążki. Dusimy je na maśle przez około 20 minut, od czasu do czasu je mieszając. Po tym czasie dodajemy jajka oraz szczypior, doprawiamy solą i pieprzem. Cały czas mieszając podgrzewamy do osiągnięcia właściwej konsystencji.