Pod koniec kwietnia spędziliśmy kilka dni w Londynie. To były bardzo intensywne dni, bo chcieliśmy jak najwięcej zobaczyć. Mimo dużego tempa zwiedzania, nie udało nam się zobaczyć wszystkiego co zaplanowaliśmy. Co do samego Londynu, to mamy mieszane odczucia. Były miejsca, które bardzo nam się podobały, ale jako całość miasto nas nie zachwyciło. Daleko mu do mojego ukochanego Rzymu czy chociażby Edynburga...
Jednym z takich miejsc, które bardzo mi się podobało, był Borough Market. Jest to targowisko usytuowane pod wiaduktami kolejowymi między Borough Street i Tamizą. Zajmuje średniowieczny labirynt ulic, który zmienił się po 800 latach w raj dla smakoszy obejmujący ponad 70 stoisk i straganów. Można tam kupić dosłownie wszystko: świeże ryby i owoce morza, sery i kiełbasy z różnych krajów europejskich, wiele rodzajów pieczywa i ciast, tureckie słodycze, konfitury, oliwy, kawy oraz mnóstwo warzyw i owoców! Marzę, żeby w Krakowie było takie targowisko!
Większości produktów, takich jak sery, kiełbasy, oliwy, marmolady, miody czy różne sosy można było spróbować. Daje to pewność, że kupimy produkt, który naprawdę nam smakuje i jest dobrej jakości.