Macie jakieś kulinarne wspomnienia z dzieciństwa? Na pewno tak! Bo chyba każdy z nas ma takie potrawy lub po prostu same smaki, które przenoszą nas do czasów, gdy byliśmy małymi dziećmi. Jednym z takich moich wspomnień są gofry, które zawsze robiła nam - mnie i mojemu kuzynowi - Babcia Teresa. Pamiętam, że zawsze siadaliśmy przy kuchennym stole i z niemalże nabożną czcią wpatrywaliśmy się w gofrownicę, czekając aż gofry się upieką. Babcine gofry były pyszne i chrupiące, zawsze z jakimś dżemem domowej roboty. No i miały kształt kwiatka, który dzielił się na pięć serduszek. I chyba tylko dlatego, że gofry były tak łatwo podzielne, nie biliśmy się z kuzynem o to kto zje pierwszego :) Babcina gofrownica już dawno się popsuła, ale na szczęście można jeszcze kupić gofrownice, które wypiekają gofry o takim kształcie. Może nie są tak dobre jak te z wyższej półki na prostokątne gofry, ale z sentymentu do moich wspomnień z dzieciństwa, koniecznie chciałam mieć taką co wypieka serduszka :)
- 2 szklanki mąki pszennej
- 1 szklanka mleka
- 1 szklanka wody
- 2 jajka
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- około 1/3 szklanki oleju
- 3 płaskie łyżki cukru pudru
- frużelina truskawkowa (lub bita śmietana, świeże owoce, itp.)
Jajka ubijamy z cukrem na puszystą masę. Następnie dodajemy pozostałe składniki i wszystko dalej ubijamy aż powstanie gładkie ciasto. Przed pieczeniem gofrów, ciasto najlepiej jest odstawić na około 20-30 minut. Gofry pieczemy na złoty kolor w bardzo dobrze nagrzanej gofrownicy. Co kilka gofrów można ją delikatnie posmarować olejem. Gofry podajemy z dowolną frużeliną, dżemem czy konfiturą albo z bitą śmietaną i owocami.