poniedziałek, 31 marca 2014

Spotkanie z Marią z ostatniej edycji MasterChefa


W ostatnią sobotę  spędziłam miło czas na spotkaniu z Marią, którą zapewne wszyscy znacie z ostatniej edycji MasterChefa. Początkowo były plany, że Maria coś nam ugotuje, ale niestety proza życia zwyciężyła - brak przenośnej kuchenki skutecznie unicestwił kulinarne plany. Mimo to i tak bardzo miło spędziłyśmy czas na rozmowach przy kawie i ciachu. A wspólne gotowanie z Marią na pewno w końcu dojdzie do skutku - już ona o to zadba! :)


Od lewej: Ada, Gosia, Maria i ja.






Spotkanie odbyło się w Marcello Ristorante przy Rynku Głównym 19, oczywiście w Krakowie :) 
Wystrój restauracji bardzo przypadł mi do gustu. Poniżej klika zdjęć z wnętrza lokalu. 




   


Za zorganizowanie spotkania bardzo dziękuję Aleksandrze i Magdzie, 
które zaprosiły Marię na spotkanie z blogerami w Krakowie. 

A na koniec jeszcze obowiązkowe grupowe zdjęcie :)


Fot. K. Kośmider


poniedziałek, 24 marca 2014

Apetyt - już jest! Pierwszy numer magazynu małopolskich blogerów kulinarnych!


Dzisiaj pojawił się w sieci pierwszy numer Apetytu - magazynu, który w całości jest tworzony przez małopolskich blogerów kulinarnych. Ach! Nawet nie wiecie jak się cieszę! Magazyn jest dostępny online i jest całkowicie bezpłatny, a żeby go przeczytać wystarczy kliknąć TUTAJ lub na zdjęcie poniżej.




Magazyn będzie ukazywał się co kwartał. W aktualnym numerze znajdziecie garść wiosennych i wielkanocnych inspiracji, zarówno tych kulinarnych, jak i dotyczących stylizacji świątecznego stołu, informacje o lokalnych produktach i wiele ciekawych artykułów. Mamy nadzieję, że magazyn Wam się spodoba i będziecie jego stałymi czytelnikami :) Piszę "mamy", bo też mam w nim swój maleńki udział - w Apetycie znajdziecie dwa moje przepisy - jeśli jesteście ciekawi które, to koniecznie zabierajcie się do czytania. 

Na pomysł stworzenia magazynu wpadła Ada z bloga Pora coś zjeść i to ona była główną siłą napędową całego przedsięwzięcia. Tak więc specjalne i ogromne podziękowania dla: Ady - naszej redaktor naczelnej - za to, że zebrała nas wszystkich do kupy i czuwała, żeby wszystko było zrobione na czas i tak jak się należy, Kasi z bloga Cook it lean, która złożyła magazyn w całość - to dzięki Kasi Apetyt wygląda jak wygląda, czyli ślicznie, oraz Marii z Food Life Inspiration za korektę tekstów.


A tymczasem zapraszam Was do czytania :)




Tort na 30. urodziny z truskawkami i czekoladą


Wczoraj mój mąż Krzysiek świętował swoje 30. urodziny! Był uroczysty obiad, goście i miło spędzony czas. No i oczywiście był też tort. Początkowo planowałam zrobić jakiś tort z dekoracją z masy cukrowej, ale jak Krzysiek zobaczył tort, który jakiś czas temu zrobiłam dla koleżanki - ten z musem truskawkowym i czekoladą - to powiedział, że też taki chce na urodziny. 




Przepis na tort pojawił się już TUTAJ, więc nie będę go powtarzała. Odrobinę go jedynie zmodyfikowałam. Krem z grenadiną zamieniłam na krem z truskawkami, bo tym razem udało mi się kupić je mrożone. A borówki amerykańskie (do dekoracji) w tym torcie zamieniłam na ciemne winogrona. Natomiast czekoladowa otoczka składała się z dwóch warstw: wewnętrznej z białej czekolady i zewnętrznej z mlecznej. 




Krzysiek powiedział, że to najlepszy tort jaki kiedykolwiek
 zrobiłam, więc chyba dalsze słowa są zbędne :) 




Zdjęcia tortu takie sobie. I brak tortu w przekroju, 
ale tak to jest jak się zdjęcia robi na szybko przy gościach :)





czwartek, 20 marca 2014

Bułki z suszonymi pomidorami i czosnkiem niedźwiedzim


Dawno nie piekłam żadnych bułek ani chleba. W sumie sama nie wiem dlaczego, bo przecież nie zajmuje to dużo czasu, a smaku i zapachu świeżo upieczonego w domu pieczywa nic nie zastąpi. Kilka dni temu upiekłam więc pyszne i aromatyczne bułeczki z suszonymi pomidorami i czosnkiem niedźwiedzim. Pomysł na nie jakoś sam się zrodził, bo w lodówce miałam otwarty słoiczek suszonych pomidorów w oliwie, które trzeba było jakoś zużyć. Bułki wyszły rewelacyjne i zniknęły w mgnieniu oka. Świetnie skomponowały się z listkami młodego szpinaku, mozzarellą i świeżymi pomidorami.




  • 12 g świeżych drożdży
  • 2 płaskie łyżeczki cukru
  • ok. 200-240 ml ciepłego mleka
  • 500 g mąki pszennej + mąka do podsypywania
  • 1 płaska łyżeczka soli
  • 1 jajko
  • 20 g miękkiego masła
  • około 100-120 g suszonych pomidorów w zalewie z oliwy
  • 2 łyżki suszonego czosnku niedźwiedziego
  • 1 jajko wymieszane z odrobiną mleka do posmarowania bułek


Drożdże mieszamy z cukrem, 50 ml mleka i 2 łyżkami mąki i odstawiamy na chwilę. W misce mieszamy mąkę z solą, dodajemy jajko i masło, wlewamy wyrośnięty zaczyn. Następnie dodajemy suszone pomidory pokrojone w kostkę oraz czosnek niedźwiedzi i powoli wlewając resztę mleka wyrabiamy, aż ciasto będzie gładkie i sprężyste (możemy nie wykorzystać całego mleka). Miskę przykrywamy i odstawiamy na 1 godzinę. Po tym czasie z ciasta formujemy podłużne bułki, lekko je spłaszczamy, nacinamy  ukośnie na wierzchu i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Bułki odstawiamy na około 40 minut do wyrośnięcia. Następnie smarujemy je po wierzchu jajkiem wymieszanym z mlekiem i pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 200 stopni C. przez około 20 minut, aż będą rumiane.




Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia bułek na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


niedziela, 16 marca 2014

Czekoladowy sernik na zimno z musem truskawkowym


Taki sernik już od jakiegoś czasu chodził mi po głowie: kremowy i mocno czekoladowy, przełamany owocowym musem. Na zimno, a więc bez pieczenia - robi się go błyskawicznie. Tak nam posmakował, że robiłam go już dwa razy: w wersji z gorzkiej i mlecznej czekolady z musem truskawkowym oraz tylko z gorzkiej czekolady z musem gruszkowym. Jak raz skosztujecie tego sernika, to na pewno się zakochacie w jego smaku. 





Spód z herbatników
  • 80 g herbatników
  • 50 g miękkiego masła

Herbatniki rozdrabniamy blenderem, tak aby były drobno zmielone. Rozdrobnione herbatniki dokładnie mieszamy z miękkim masłem. Powstałą masę rozkładamy równomiernie na dnie tortownicy o średnicy 20 cm wyłożonej papierem do pieczenia. 



   


Masa serowo-czekoladowa
  • 750 g serka mascarpone 
  • 300 g czekolady (użyłam pół na pół mlecznej i gorzkiej)
  • 2 łyżki żelatyny rozpuszczonej w 100 ml gorącej wody

Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Serek mascarpone miksujemy z rozpuszczoną czekoladą. Pod koniec miksowania dodajemy rozpuszczoną żelatynę. Masę serową wykładamy na spód z herbatników z wkładamy do lodówki. 



Mus truskawkowy
  • 300 g truskawek (użyłam mrożonych albo oczywiście mogą być świeże)
  • 2 łyżeczki żelatyny rozpuszczone w 75 ml gorącej wody
  • klika świeżych truskawek do dekoracji
  • listki melisy do dekoracji

Truskawki rozdrabniamy blenderem na gładki mus. Do musu dodajemy rozpuszczoną żelatynę i całość dokładnie mieszamy. Musu już nie dosładzałam, bo miałam dość słodkie truskawki, ale oczywiście możecie dodać do niego cukier, miód czy stewię. Mus wylewamy na stężałą masę serowo-czekoladową. Tak powstały sernik wkładamy do lodówki, żeby wszystkie warstwy dobrze stężały. Przed podaniem sernik dekorujemy świeżymi truskawkami i listkami melisy. 





A na zdjęciu poniżej sernik w wersji z gorzką 
czekoladą i musem gruszkowym.





Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia ciasta na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.



środa, 12 marca 2014

Tort z musem truskawkowym i czekoladą


Początkowo planowałam, że ten tort będzie przełoży masą truskawkową, ale jak na złość skończyły mi się zapasy mrożonych truskawek, w kilku sklepach po truskawkach były tylko puste miejsca w zamrażarkach, a świeżych truskawek spotkałam tylko jeden mały pojemnik. Zmieniłam więc plany i tort przełożyłam masą z dodatkiem grnadiny, a te kilka truskawek, które udało mi się kupić wykorzystałam do przygotowania musu truskawkowego i do dekoracji. Tort powstał jako prezent na urodziny koleżanki z pracy - Madzia: jeszcze raz wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń! A Krzyśkowi tak się spodobał ten tort, że zażyczył sobie taki sam na urodziny :)




Biszkopt 
  • 6 jajek
  • 1 i 1/4 szklanki cukru 
  • 1 i 3/4 szklanki mąki pszennej
  • 2-3 łyżki kakao
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia 


Białka ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy do nich stopniowo cukier oraz żółtka i dalej ubijamy do czasu aż cukier będzie niewyczuwalny. Następnie wsypujemy mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i kakaem. Delikatnie mieszamy. Ciasto przelewamy do tortownicy o średnicy 20 cm i pieczemy w temperaturze około 190 stopnic C. do tzw. suchego patyczka.


Krem z grenadiną
  • 500 g serka mascarpone
  • 150-200 ml grenadiny
  • 100 g miękkiego masła


Serek mascarpone miksujemy z grenadiną. Na końcu dodajemy po kawałku miękkie masło i miksujemy, do czasu aż powstanie gładki krem.


Dodatkowo 
  • 50 ml grenadiny
  • 250 ml ciepłej wody
  • pasek papieru do pieczenia o wymiarach 63x7 cm
  • 200 g gorzkiej czekolady
  • 300 g truskawek 
  • 1 truskawkowa galaretka 
  • garść borówek amerykańskich
  • listki melisy lub mięty do dekoracji


Wystudzony biszkopt przecinamy na 3 blaty. Każdy z blatów nasączamy wodą wymieszaną z grenadiną. Jeden z blatów układamy na dnie tortownicy i rozsmarowujemy na nim trochę więcej niż 1/3 kremu. Przykrywamy drugim blatem i rozsmarowujemy na nim kolejną 1/3 kremu kremu. Całość przykrywamy trzecim blatem biszkoptowym. Na wierzchu 3 blatu rozsmarowujemy cieniutką warstwę kremu. Galaretkę rozpuszczamy w 1 niepełnej szklance wody i odstawiamy do wystudzenia. Połowę truskawek rozdrabniamy blenderem i mieszamy z wystudzoną galaretką. Tak przygotowany mus truskawkowy wylewamy na wierzch tortu i odstawiamy go do lodówki do czasu aż mus stężeje. Następnie wyciągamy tort z tortownicy i smarujemy jego boki pozostałym kremem i ponownie wkładamy do lodówki. 

Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej i gdy trochę przestygnie, rozsmarowujemy ją dość cienką warstwą na pasku wyciętym z papieru do pieczenia. Pasek papieru musi być takie długości jaką ma obwód tortu i wysokości takiej jaką ma tort. Papier z czekoladą zostawiamy na pewien czas, tak aby czekolada odrobinę zastygła, ale jednocześnie dała się wyginać nie pękając przy tym. Następnie pasek z czekoladą przykładamy do boków, tak aby utworzył obramowanie tortu. Tak przygotowany tort wkładamy do lodówki na co najmniej 20-30 minut, aby czekolada dobrze stężała. Gdy czekolada będzie już twarda, delikatnie ściągamy z niej papier. Na wierzchu tortu układamy pozostałe truskawki przekrojone na połówki, i borówki amerykańskie. Całość dekorujemy listkami melisy lub mięty. Tort wyciągamy z lodówki na około 30 minut przed krojeniem. 





Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania tortu potrawy na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


wtorek, 11 marca 2014

Zapiekanka z manioku


Do tej pory maniok znałam jedynie z programów Cejrowskiego. Nawet nie sądziłam, że można go kupić w Polsce. A tu niespodzianka: okazało się, że można. Gdy zobaczyłam go w jednym ze sklepów, od razu wylądował w moim koszyku! Maniok pochodzi z Ameryki Południowej i tam też jest najpopularniejszy i jedzony na co dzień, ale uprawiany jest również w Afryce i Azji. Można go uznać za odpowiednik naszego ziemniaka - po ugotowaniu ma nawet nieco podobny do niego smak. Maniok to bulwy dochodzące do długości około 30-60 cm i wadze nawet do 4 kg, o grubej ciemnobrązowej skórce i białym twardym wnętrzu. Bulwy manioku jadalnego w stanie surowym zawierają wiele cyjanków, więc nie jest wskazane jedzenie go w stanie surowym. Natomiast po poddaniu obróbce termicznej można go spożywać bez obaw. Maniok postanowiłam potraktować jak ziemniaki i przygotowałam z niego pyszną zapiekankę.




  • około 1 kg manioku jadalnego
  • 250 g boczku pokrojonego w kostkę
  • laska kiełbasy (użyłam swojskiej) pokrojonej w plasterki 
  • 1-2 cebule pokrojone w krążki 
  • około 200 g żółtego sera startego na tarce o grubych oczkach
  • kilka gałązek rozmarynu
  • świeżo zmielony czarny pieprz
  • sól


Maniok obieramy ze skórki, kroimy go w plastry i podgotowujemy w wodzie tak aby był półmiękki. Na dnie naczynia żaroodpornego układamy boczek pokrojony w kostkę, podgotowane plasterki manioku oprószone solą oraz pieprzem i listki rozmarynu, kiełbasę pokrojoną w plasterki, cienką warstwę żółtego sera i plasterki cebuli. Warstwy układamy do czasu aż skończą nam się wszystkie składniki. Naczynie żaroodporne wkładamy do piekarnika i zapiekamy w temperaturze 200 stopni C. przez około 45-50 minut.




A na zdjęciu poniżej maniok jeszcze surowy.





Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia zapiekanki na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


sobota, 8 marca 2014

Chcemy mieć mrówki! :)


Drodzy czytelnicy, mam do Was ogromną prośbę! 
Ja i dzieciaki z mojej grupy przedszkolnej :) 


Bierzemy udział w konkursie, w którym główną nagrodą jest formikarium z żywymi mrówkami, umożliwiające obserwacje tych niezwykłych owadów w życiu codziennym. Na pewno Wy sami będąc pięcioletnimi dzieciakami również lubiliście obserwować owady i inne małe żyjątka :) Dlatego bardzo proszę Was o oddanie głosu na pracę wykonaną przez moje pięciolatki. 


Nie trzeba się nigdzie logować ani podawać swoich danych - wystarczy kliknąć w ten link:




 odnaleźć w galerii poniższe zdjęcie i kliknąć "Głosuj". Zdjęcie jest opisane następująco:

GRUPA ŻÓŁWIKI (WIEK 5 LAT),
OPIEKUNI MAGDALENA CHOMA I ANNA LOSKA,
NIEPUBLICZNE PRZEDSZKOLE SMERFY
(ŁUŻYCKA 71A)




Z góry dziękuję Wam za wszystkie oddane głosy!
:):):)


Kasztanowe muffiny z gruszkami


Część kasztanów, które ostatnio kupiliśmy, wysuszyłam i zmieliłam na mąkę. Nie wyszło jej zbyt dużo, ale wystarczyło, żeby upiec muffinki. I nieskromnie muszę powiedzieć, że te muffiny są obłędne! Najlepsze jakie ostatnio upiekłam! Kasztanowate w smaku ciasto z kawałkami gruszek rozpływa się w ustach, a całości dopełnia krem gruszkowy. Po prostu: niebo w gębie!




Muffinki
  • 1/2 szklanki mąki kasztanowej
  • 1/2 szklanki mąki pszennej
  • 1/4 szklanki cukru trzcinowego 
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/4 szklanki oliwy 
  • 1/2 szklanki mleka
  • 1 jajko
  • 2 gruszki


Krem gruszkowy
  • 200 g serka mascarpone
  • 3-4 gruszki
  • 1-2 łyżki cukru pudru trzcinowego
  • listki melisy do dekoracji


W jednej misce mieszamy składniki suche: obydwa rodzaje mąki, cukier, proszek do pieczenia oraz obrane ze skórki  i pokrojone w kostkę gruszki. W drugiej misce mieszamy składniki mokre: mleko, oliwę i jajka. Następnie zawartość obydwu misek łączymy ze sobą. Formę do pieczenie muffinek wykładamy papierowymi papilotkami i wypełniamy je ciastem do 3/4 wysokości. Muffinki pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 190 stopni C. przez około 20 minut. Przygotowujemy krem: gruszki obieramy ze skórki i rozdrabniamy blenderem, następnie miksujemy je z serkiem mascarpone i cukrem pudrem. Tak przygotowany krem nakładamy na muffinki i dekorujemy je listkami melisy.




Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia muffinów na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.






wtorek, 4 marca 2014

Pancakes z kanadyjskim syropem klonowym


U nas dzisiaj były Ostatki, a za granicą Pancake Day, czyli odpowiednik naszego Tłustego Czwartku. Końca karnawału nie celebrowaliśmy żadną imprezą, ale na pancakes z syropem klonowym jak najbardziej się skusiliśmy.  No bo wiecie: dzięki Kasi i Markowi z bloga Kasai mamy najprawdziwszy syrop klonowy przywieziony prosto z Kanady! A pancakes (przepis znaleziony na blogu Leśny zakątek) polecamy na śniadanie nie tylko z okazji Pancake Day :)


   


  • 50 ml jogurtu naturalnego
  • 1 jajko
  • 1/2 szklanki mąki pszennej
  • 20 g roztopionego masła
  • 50 ml gazowanej wody mineralnej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżki cukru
  • kanadyjski syrop klonowy

Roztopione i wystudzone masło mieszamy z jakiem, wodą i jogurtem. Następnie dodajemy mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia oraz cukier. Ciasto dokładnie mieszamy. Na rozgrzanej patelni smażymy placki z obu stron przez około 1-2 minuty, na złoty kolor. Podajemy polane syropem klonowym. Zamiast syropu klonowego można użyć oczywiście miodu, owoców lub wielu innych dodatków :)


 


Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia pancakes na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


niedziela, 2 marca 2014

Sałatka gyros


Sałatka gyros - chyba każdy ją zna. I pewnie każdy robi ją trochę inaczej, ale zawsze jej podstawowym składnikiem jest pierś z kurczaka obficie posypana przyprawą do gyrosa. Pierwszy raz sałatkę gyros jadłam wiele lat temu u Cioci Bogusi. Od niej też mam ten przepis. Sałatka może nie jest zbyt fotogeniczna, ale zapewniam Was, że jest pyszna! Majonez czasem zastępuję domowym sosem czosnkowym na bazie jogurtu.





  • 4 pojedyncze lub 2 podwójne piersi z kurczaka 
  • mały słoik ogórków konserwowych 
  • 1 puszka kukurydzy 
  • 2 cebule 
  • 1 mała kapusta pekińska
  • przyprawa GYROS
  • ketchup pikantny (do tej sałatki używam ketchupu Pudliszek)
  • majonez lub domowy sos czosnkowy


Mięso kroimy w kostkę i podsmażamy na patelni bez żadnych przypraw, nawet bez soli. Gorące podsmażone mięso przekładamy do salaterki i posypujemy obficie przyprawą GYROS. Ja zazwyczaj zużywam całe opakowanie tej przyprawy. Pozostałe składniki kroimy w drobną kostkę i układamy warstwami w przezroczystej salaterce. Salaterka niekoniecznie musi być przezroczysta, w przezroczystej po prostu ładniej wyglądają ułożone warstwy sałatki. Ułożenie warstw sałatki przedstawione jest na rysunku poniżej. Nakładając sałatkę na talerz należy nabrać łyżką wszystkie warstwy do dna.









Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia sałatki na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


sobota, 1 marca 2014

Dobra Kasza Nasza w Krakowie


Pamiętacie Kulinarne Pogaduchy? Miał to być cykl comiesięcznych spotkań w różnych krakowskich restauracjach. Takich zwykłych spotkań z koleżankami, żeby sobie pogadać o wszystkim i o niczym, a przy tym poznać nowe smaki i odwiedzić restauracje, w których nas jeszcze nie było. W tamtym roku skończyło się na dwóch spotkaniach, bo zaczęły się wakacje i sezon urlopowy, potem też jakoś ciężko było nam znaleźć termin, który by wszystkim pasował. I w końcu - jakieś półtorej tygodnia temu - po kilku miesięcznej przerwie udało nam się spotkać w nowo otwartej krakowskiej restauracji Dobra Kasza Nasza. Restauracja jest zlokalizowana w jednej z kamienic przy Rynku Głównym 28 - niedaleko Piwnicy pod Baranami. Niestety na spotkanie jechałam prosto z pracy i nie zabrałam ze sobą aparatu. Ale na szczęście Ada z bloga Pora coś zjeść użyczyła mi swoich zdjęć, więc mogę Wam pokazać co dobrego jadłyśmy i jak wygląda wnętrze Dobrej Kaszy Naszej - dzięki Ada!




Wnętrze restauracji bardzo mi się spodobało. Jest dokładnie takie jak lubię, przytulne ale jednocześnie z subtelną nutą elegancji.  Dziewczyny uznały, że nawet trochę zbyt tam elegancko jak na "proste" kaszowe menu. Ale jak dla mnie jest tam idealnie, bo przecież nigdzie nie jest powiedziane, że swojskie dania z kaszy mamy jeść na ciosanych z drewna stołach :) Zresztą sami zobaczcie jak tam jest...




Miejsce nadaje się zarówno, żeby coś zjeść, jak i posiedzieć przy kawie lub piwie.




Na uwagę zasługują również butelki z różnymi rodzajami kasz - nawet nie wiedziałam, że jest ich aż tyle! Przyznajcie, że taka dekoracja idealnie pasuje do lokalu, gdzie główne skrzypce gra kasza. 




Menu Dobrej Kaszy Naszej przejrzałam pobieżnie w internecie w drodze z pracy do restauracji. I od razu wiedziałam, że zdecyduję się na którąś z kasz z pieca. W menu z kaszami z pieca możemy wybierać z kilkunastu pozycji. Są to różne rodzaje kaszy połączone z wybranymi składnikami, a następnie zapiekane w piecu. Podawane są na specjalnych deskach z wybraną surówką i sosem. Ja zdecydowałam się na peklowaną kruszkę wieprzową - czyli kaszę perłową zapiekaną z kruszonym schabem, cebulką i ziołami. A do tego piwo "Marcowe", które kosztowało jedynie 2.50 zł, jeśli zamówi się je do dania z kaszą. Kasza z kruszką podana była z sosem czosnkowym i zestawem surówek. Całość bardzo mi smakowała, a do tego była bardzo sycąca.


  

Gosia z bloga Zdrowa Kuchnia Sowy zamówiła kurczaka curry z czarnymi oliwkami czyli kaszę perłową z piersią z kurczaka, czarnymi oliwkami, cebulką i miodem, podaną z sosem czosnkowym.




Ada z bloga Pora coś zjeść wybrała boczek ze śliwkami suszonymi czyli kaszę
 gryczaną, śliwki, boczek, cebulkę i zioła podane z sosem chrzanowym.




A Justyna karmelizowane jabłka i wiejską kiełbasę czyli kaszę perłową z kiełbasą,
 jabłkami, majerankiem i cebulką, podaną z sosem chrzanowym.




Oczywiście wszystkie spróbowałyśmy nawzajem swoich potraw i każda była bardzo dobra. Gdybym miała wybrać, które z dań było najlepsze, to chyba nie potrafiłabym się zdecydować. W Każdym razie spędziłyśmy bardzo miły wieczór, najadłyśmy się i pogadałyśmy. Jeśli macie ochotę spróbować czegoś nowego i jednocześnie smakowitego, to koniecznie wybierzcie się do Dobrej Kaszy Naszej :)




A na zdjęciu poniżej cała nasza ekipa: Justyna, Ada, Gosia i ja.
Mam nadzieję, że następne spotkanie już niedługo :)