niedziela, 18 maja 2014

Jajka zapiekane ze szparagami



Sezon na szparagi dalej trwa, więc dlaczego by nie zrobić sobie takiego śniadania? W tygodniu nie jemy razem śniadań, zazwyczaj w pośpiechu zabieramy kanapkę i biegniemy do pracy. Ale w weekendy, gdy nie trzeba się nigdzie spieszyć, z przyjemnością zasiadamy do wspólnego śniadania. I rzadko kiedy są to zwyczajne kanapki, bo gdy jest więcej czasu, to można poszaleć w kuchni :) W ten weekend jedliśmy więc jajka zapiekane ze szparagami - było smakowicie! 




  • około 8-10 zielonych szparagów
  • 2 kromki wieloziarnistego pieczywa pokrojone w grubą kostkę
  • 2 jajka
  • odrobina masła do wysmarowania kokilek
  • parmezan starty na drobnej tarce
  • pieprz
  • sól


Szparagi związujemy sznurkiem w pęczek i wkładamy do gotującej się wody. Szparagi należy gotować w pozycji pionowej z główkami ponad wodą, dlatego dobrze jest je gotować w wąskim i wysokim garnku. Zielone szparagi gotujemy przez około 5 minut. Ugotowane szparagi kroimy na mniejsze kawałki. Kokilki smarujemy masłem. Na dno kokilek wkładamy chleb pokrojony w kostkę, posypujemy go częścią parmezanu. Następnie układamy na nim pokrojone szparagi. Na wierzch wbijamy po jajku. Całość delikatnie solimy i pieprzymy oraz posypujemy parmezanem. Kokilki wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 200 stopni C. i zapiekamy przez około 15 minut. Podajemy gorące. 






Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia potrawy na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.



Szparagi



Dolny Śląsk - Nie do opowiedzenia. Do zobaczenia!


Tegoroczny długi weekend majowy spędziliśmy na Dolnym Śląsku. Niby to niedaleko od Krakowa, a jeszcze nigdy tam nie byliśmy. Postanowiliśmy więc nadrobić zaległości i wyruszyliśmy nie tylko z obszernym planem zwiedzania, ale i z nadzieją na zjedzenie jakichś dobrych regionalnych przysmaków. O ile udało nam odwiedzić wiele miejsc, które chcieliśmy zobaczyć, to pod względem kulinarnym ten wyjazd to był praktycznie w całości niewypał. Faktem jest, że jedliśmy raczej w przypadkowych restauracjach, skupiając się bardziej na miejscach godnych odwiedzenia, niż na poszukiwaniu polecanych knajpek, ale żeby trzy razy z rzędu trafić na coś co praktycznie nie było zjadliwe, to już chyba lekka przesada... Może po prostu mieliśmy pecha? 


Majowy śnieg na Szrenicy.