poniedziałek, 15 lipca 2013

Londyn od kuchni - czyli co jedliśmy w Londynie


Rychło wczas - bo ponad 2 miesiące od powrotu z Londynu - przypomniałam 
sobie, że miałam napisać o tym co jedliśmy w stolicy Wielkiej Brytanii. No ale
 co się odwlecze, to nie uciecze. Zapraszam Was więc na szybką kulinarną 
fotorelację. Od razu zaznaczam, że nie stołowaliśmy się w jakichś 
wypasionych restauracjach, tylko głównie w knajpkach i barach
 na naszą kieszeń. Co oczywiście nie znaczy, że nie było 
smacznie, bo przecież chyba w każdym miejscu
 na ziemi można dobrze zjeść w 
przyzwoitej cenie :)


Pierwszego dnia podczas wizyty na Camden Makets wpadła 
nam w oko jedna filii restauracji Jamie'go Oliver'a. 





Ceny jednak skutecznie nas odstraszyły, a poza tym zależało
 nam żeby coś szybko zjeść i rzucić się w wir zwiedzania. Skusiliśmy się 
więc na serwowaną tuż obok restauracji Jamiego'o paellę z owocami morza.




Danie było przyrządzane na naszych oczach...




 ...i wyglądało całkiem apetycznie. W smaku również okazało się dobre.




Będąc w Londynie musieliśmy również zjeść fish and chips. 
Zdecydowaliśmy się na łupacza, który u nas jest raczej mało znany. Ryba 
okazało się świetna, a porcje były tak duże, że dałam radę zjeść jedynie połowę :)




Londyn to również Chinatown z całym mnóstwem azjatyckich restauracji.
Z wielu knajpek wybraliśmy lokal o nazwie Mr Wu.




Po zapłaceniu kilku funtów można było jeść ile się chce. Wprawdzie 
przeważały potrawy na bazie warzyw, ale i coś mięsnego również się znalazło... 




Do wyboru była jedna zupa i kilka innych dań. Wszystko bardzo 
nam smakowało i wyszliśmy stamtąd naprawdę najedzeni :)




  


Na koniec musiałam spróbować oczywiście typowo brytyjskiego dania,
czyli pieczeni wołowej serwowanej z puree ziemniaczanym, pieczonymi ziemniakami,
yorkshire puddingiem i pieczonymi warzywami. I muszę przyznać, że było to całkiem smaczne :)




Gdy ja zajadałam się pieczenią wołową, Krzysiek oczywiście zamówił 
sobie fish and chips. I najczęściej na obiad jedliśmy właśnie rybę z frytkami :)




Londyn od kuchni to również wiele rewelacyjnych targów 
z żywnością, na których można kupić produkty niemalże z całego świata.
Najbardziej spodobał mi się Borough Market i ogromnie żałuję, że nie
 ma takiego miejsca w Krakowie. Obszerną fotorelację z wizyty na 
Borough Market znajdziecie TUTAJ.




Miałam zapisanych jeszcze kilka kulinarnych miejsc do odwiedzenia w Londynie,
m.in, jedną z najstarszych muffinkarni, ale niestety brakło nam już czasu... Podczas
kolejnej wizyty w Londynie na pewno tam zajrzę :) 








1 komentarz:

  1. Fish and chips zdecydowanie polecam bo kazdy kto odwiedza Londyn poprostu musi zjesc to :) bardzo smaczne i na kazda kieszen :)
    A typowy Sunday Roast Dinner domowej roboty tez bardzo lubie. Te restauracyjne czasem nie sa az takie dobre.. Gdyby nie te upaly (uk 29-32 stopnie ostatnio) to bym zrobila w niedziele ale coz bedzie musialo poczekac na chlodniejsze dni :)

    OdpowiedzUsuń