Rychło wczas - bo ponad 2 miesiące od powrotu z Londynu - przypomniałam
sobie, że miałam napisać o tym co jedliśmy w stolicy Wielkiej Brytanii. No ale
co się odwlecze, to nie uciecze. Zapraszam Was więc na szybką kulinarną
fotorelację. Od razu zaznaczam, że nie stołowaliśmy się w jakichś
wypasionych restauracjach, tylko głównie w knajpkach i barach
na naszą kieszeń. Co oczywiście nie znaczy, że nie było
smacznie, bo przecież chyba w każdym miejscu
na ziemi można dobrze zjeść w
przyzwoitej cenie :)
Pierwszego dnia podczas wizyty na Camden Makets wpadła
nam w oko jedna filii restauracji Jamie'go Oliver'a.
Ceny jednak skutecznie nas odstraszyły, a poza tym zależało
nam żeby coś szybko zjeść i rzucić się w wir zwiedzania. Skusiliśmy się
więc na serwowaną tuż obok restauracji Jamiego'o paellę z owocami morza.
Danie było przyrządzane na naszych oczach...
...i wyglądało całkiem apetycznie. W smaku również okazało się dobre.
Będąc w Londynie musieliśmy również zjeść fish and chips.
Zdecydowaliśmy się na łupacza, który u nas jest raczej mało znany. Ryba
okazało się świetna, a porcje były tak duże, że dałam radę zjeść jedynie połowę :)
Londyn to również Chinatown z całym mnóstwem azjatyckich restauracji.
Z wielu knajpek wybraliśmy lokal o nazwie Mr Wu.
Po zapłaceniu kilku funtów można było jeść ile się chce. Wprawdzie
przeważały potrawy na bazie warzyw, ale i coś mięsnego również się znalazło...
Do wyboru była jedna zupa i kilka innych dań. Wszystko bardzo
nam smakowało i wyszliśmy stamtąd naprawdę najedzeni :)
Na koniec musiałam spróbować oczywiście typowo brytyjskiego dania,
czyli pieczeni wołowej serwowanej z puree ziemniaczanym, pieczonymi ziemniakami,
yorkshire puddingiem i pieczonymi warzywami. I muszę przyznać, że było to całkiem smaczne :)
Gdy ja zajadałam się pieczenią wołową, Krzysiek oczywiście zamówił
sobie fish and chips. I najczęściej na obiad jedliśmy właśnie rybę z frytkami :)
Londyn od kuchni to również wiele rewelacyjnych targów
z żywnością, na których można kupić produkty niemalże z całego świata.
Najbardziej spodobał mi się Borough Market i ogromnie żałuję, że nie
ma takiego miejsca w Krakowie. Obszerną fotorelację z wizyty na
Borough Market znajdziecie TUTAJ.
Miałam zapisanych jeszcze kilka kulinarnych miejsc do odwiedzenia w Londynie,
m.in, jedną z najstarszych muffinkarni, ale niestety brakło nam już czasu... Podczas
kolejnej wizyty w Londynie na pewno tam zajrzę :)
Fish and chips zdecydowanie polecam bo kazdy kto odwiedza Londyn poprostu musi zjesc to :) bardzo smaczne i na kazda kieszen :)
OdpowiedzUsuńA typowy Sunday Roast Dinner domowej roboty tez bardzo lubie. Te restauracyjne czasem nie sa az takie dobre.. Gdyby nie te upaly (uk 29-32 stopnie ostatnio) to bym zrobila w niedziele ale coz bedzie musialo poczekac na chlodniejsze dni :)