U nas w rodzinie mówi się na nie paruchy, ale bywają nazywane też parowańcami lub bułkami na parze. I zdecydowanie kojarzą mi się z dzieciństwem. Często robiły je obydwie moje Babcie, pojawiały się też na przedszkolnych obiadach i na obiadach w szkolnej stołówce. W przedszkolu i szkole były zazwyczaj puste w środku a na zewnątrz polane koktajlem truskawkowym. Te robione przez Babcie miały w środku marmoladę, a na wierzchu były posypane bułką tartą uprażoną na maśle i posypane cukrem. Jakiś czas temu spędziłam przedpołudnie u Babci Helenki i razem robiłyśmy paruchy. 1 czerwca, czyli Dzień Dziecka, to zdecydowanie najlepszy dzień na dodanie wpisu o moim ulubionym dziecięcym daniu :)
- 50 g drożdży
- 300 ml mleka
- 2 łyżeczki + 1/2 szklanki cukru
- 3 jajka
- 45 g margaryny
- ok. 650 g mąki
- marmolada
Z połowy mleka, drożdży i 2 łyżeczek cukru robimy rozczyn i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Jajka ubijamy z pozostałym cukrem, dodajemy wyrośnięty rozczyn, mąkę oraz resztę mleka i wyrabiamy ciasto. Mąkę należy dodawać stopniowo, bo może się okazać, że wystarczy jej mniejsza ilość. Ciasto jest dobrze wyrobione, gdy odchodzi od ręki. Na końcu dodajemy roztopioną margarynę i ponownie wyrabiamy ciasto. Garnek z wyrobionym ciastem przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Z wyrośniętego ciasta odrywamy małe kawałki i formujemy okrągłe placki.
Na środku każdego placka kładziemy kawałek marmolady.
Brzegi każdego placka zbieramy do środka formułując zgrabną bułeczkę.
Uformowane bułeczki układamy na stolnicy gładką stroną do góry i przykrywamy ściereczką.
Do garnka wlewamy wodę, a na jego górnej części mocujemy gazę.
Układamy na niej paruchy....
... przykrywamy drugim garnkiem i gotujemy na parze przez około 6 minut.
Gotowe paruchy omaszczamy bułką tartą uprażoną z masłem,
posypujemy cukrem i możemy jeść :):):)
Taaak, to zdecydowanie smak dzieciństwa! :)
OdpowiedzUsuńu nas to pampuchy:)
OdpowiedzUsuńJeshuuuuuuuuuuuuu moje ulubione danie z dzieciństwa :D
OdpowiedzUsuńU mnie w domu jadało się kupne, ale też dobre:) Mama podawała je nam z rozpuszczonym masłem i cukrem, a mówiło się na nie po prostu kluski na parze:)
OdpowiedzUsuńBabcine zawsze najlepsze! ;)
OdpowiedzUsuńBabcia.. cudowna osoba.
OdpowiedzUsuńtakiej babci tylko pozazdroscić.
OdpowiedzUsuńNigdy sama nie robiłam parowańców, jadłam je zawsze u mojej babci, ale już jej nie ma :-( dużo zdrówka dla Twojej babci :-)
OdpowiedzUsuńcudne ręce babci zawsze robią najsmaczniejsze dania...ja za nimi bardzoo tęsknię...
OdpowiedzUsuńA u mnie to też paruchy
OdpowiedzUsuńTesknie za tymi pampuchami i za babcia, ktora je robila. Ze tez takie
OdpowiedzUsuńZwykle bulki potrafia przywolac tyle wspomnien...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńsuper przepis, Zrobiłem własnie ale z modyfikacją bo z powidłem śliwkowym , a mąki to nawet więcej niż 650 gram bo ciasto strasznie się kleiło ,do tego sos waniliowy z którego wyszedł bardziej budyń niż sos ale i tak było bardzo dobre :D
OdpowiedzUsuńprzepyszne,dzeki
OdpowiedzUsuń