sobota, 31 maja 2014

Lody arbuzowe


Mam nadzieję, że deszczowe dni mamy już za sobą... 
Czekam na słońce i ciepło! A oczekiwanie - na przekór 
zimnej pogodzie - umilam sobie lodami arbuzowymi :)




  • 400 g miąższu arbuza
  • 100 ml śmietany 36% tł.
  • 50 ml mleka 1,5% tł.


Arbuza pozbawiamy pestek i rozdrabniamy blenderem na gładką masę. Śmietanę ubijamy przez kilka minut mikserem tak aby była "prawie" ubita. Następnie dodajemy mleko i jeszcze chwilę ubijamy. Na końcu wlewamy rozdrobniony miąższ arbuza i całość dokładnie mieszamy. Powstałą masę możemy dosłodzić cukrem, ale dla mnie była wystarczająco słodka bez dodatku cukru. Masę wkładamy do zamrażalnika i co jakiś czas energicznie ją mieszamy. 


   



Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia lodów na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


niedziela, 25 maja 2014

Pischinger


Pischinger to jedno ze słodkich wspomnień dzieciństwa. Pamiętam jak zawsze w skupieniu obserwowałam cały proces przygotowywania masy i z niecierpliwością czekałam na wybieranie palcem z miski resztek. A co to jest pischinger? To nic innego jak andruty przełożone masą kakaową. Kilka chwil pracy, a potem mnóstwo przyjemności. Tak jak to bywa z wieloma potrawami czy deserami, tak i pischinger ma wiele wersji, bo tak naprawdę ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia - wafle można przełożyć masą kakaową, czekoladową czy też kajmakiem - możliwości jest wiele. Dla mnie najsmaczniejszy jest ten pischinger, na który przepis znajdziecie poniżej. A dlaczego? Odwiedź jest prosta: bo jest najlepszy i kojarzy mi się z beztroskimi chwilami dzieciństwa...




  • 1 opakowanie okrągłych lub kwadratowych dużych andrutów (wafli)
  • 200 g zmielonych herbatników
  • 2 jajka
  • 1 szklanka cukru
  • 250 g roztopionego masła
  • 2 łyżki kakao 

Herbatniki mielimy w maszynce do mielenia mięsa lub rozdrabniamy na pył za pomocą blendera. Jajka wkładamy na około 30 sekund do wrzątku. Sparzone jajka ubijamy z cukrem na puszystą białą masę. Następnie stopniowo dodajemy herbatniki, kakao oraz roztopione masło i wszystko dokładnie mieszamy. Tak powstałą masą smarujemy pierwszy wafel, przykładamy go kolejnym, mocno dociskamy i znowu smarujemy. Czynność powtarzamy do wyczerpania wafli. Przełożone wafle owijamy w folię, kładziemy na nich dużą deskę do krojenia, a na niej coś ciężkiego. W czasach mojego dzieciństwa Babcia zawsze kładła na desce ciężkie krawieckie żelazko - ja wykorzystałam miskę z owocami. Tak przyciśniętego pischingera pozostawiamy na całą noc, a kolejnego dnia kroimy go na paski, a następnie na mniejsze kawałki. 





Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia pischingera na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.



wtorek, 20 maja 2014

Sernik na zimno z truskawkami i musem truskawkowym


Sezon truskawkowy pomału się zaczyna, więc aby należycie go uczcić zrobiłam szybki sernik na zimno z serka mascarpone, z mnóstwem truskawek i z musem truskawkowym, na cieniutkim herbatnikowym spodzie. Kremowy, niezbyt słodki, cudownie pachnący truskawkami - jednym słowem idealny!




Spód z herbatników

  • 80 g herbatników
  • 50 g miękkiego masła


Masa serowa

  • 750 g serka mascarpone
  • 3-4 łyżki cukru pudru
  • 3 łyżki żelatyny rozpuszczone w 100 ml gorącej wody


Mus truskawkowy
  • 300 g truskawek
  • 2 łyżeczki żelatyny rozpuszczone w 75 ml gorącej wody
  • 1-2 łyżki cukru


Dodatkowo
  • około 600-700 g truskawek

Herbatniki rozdrabniamy blenderem, tak aby były drobno zmielone. Rozdrobnione herbatniki dokładnie mieszamy z miękkim masłem. Powstałą masę rozkładamy równomiernie na dnie tortownicy o średnicy 20 cm wyłożonej papierem do pieczenia. Duże truskawki przecinamy wzdłuż na połówki i układamy je płaską stroną wzdłuż brzegów tortownicy na spodzie z herbatników, tak aby utworzyły obramowanie. Wewnątrz tortownicy układamy gdzieniegdzie całe truskawki. 

Żelatynę rozpuszczamy w 100 ml gorącej wody i odstawiamy do wystudzenia. Serek mascarpone miksujemy z cukrem pudrem na gładką masę. Następnie stopniowo dodajemy rozpuszczoną żelatynę i ponownie miksujemy. Masę serową delikatnie przekładamy do tortownicy pomiędzy ułożone truskawki. Tortownicę wkładamy do lodówki do czasu aż masa serowa stężeje. 

300 g truskawek rozdrabniamy blenderem na gładki mus. Do musu dodajemy cukier oraz rozpuszczoną żelatynę i całość dokładnie mieszamy. Mus truskawkowy wylewamy na zastygłą masę serową i tortownicę ponownie wstawiamy do lodówki. 

Stężały sernik delikatnie wyciągamy z tortownicy. Na musie truskawkowym układamy pozostałe truskawki przekrojone na połówki. 






Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia sernika na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.



niedziela, 18 maja 2014

Jajka zapiekane ze szparagami



Sezon na szparagi dalej trwa, więc dlaczego by nie zrobić sobie takiego śniadania? W tygodniu nie jemy razem śniadań, zazwyczaj w pośpiechu zabieramy kanapkę i biegniemy do pracy. Ale w weekendy, gdy nie trzeba się nigdzie spieszyć, z przyjemnością zasiadamy do wspólnego śniadania. I rzadko kiedy są to zwyczajne kanapki, bo gdy jest więcej czasu, to można poszaleć w kuchni :) W ten weekend jedliśmy więc jajka zapiekane ze szparagami - było smakowicie! 




  • około 8-10 zielonych szparagów
  • 2 kromki wieloziarnistego pieczywa pokrojone w grubą kostkę
  • 2 jajka
  • odrobina masła do wysmarowania kokilek
  • parmezan starty na drobnej tarce
  • pieprz
  • sól


Szparagi związujemy sznurkiem w pęczek i wkładamy do gotującej się wody. Szparagi należy gotować w pozycji pionowej z główkami ponad wodą, dlatego dobrze jest je gotować w wąskim i wysokim garnku. Zielone szparagi gotujemy przez około 5 minut. Ugotowane szparagi kroimy na mniejsze kawałki. Kokilki smarujemy masłem. Na dno kokilek wkładamy chleb pokrojony w kostkę, posypujemy go częścią parmezanu. Następnie układamy na nim pokrojone szparagi. Na wierzch wbijamy po jajku. Całość delikatnie solimy i pieprzymy oraz posypujemy parmezanem. Kokilki wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 200 stopni C. i zapiekamy przez około 15 minut. Podajemy gorące. 






Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia potrawy na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.



Szparagi



Dolny Śląsk - Nie do opowiedzenia. Do zobaczenia!


Tegoroczny długi weekend majowy spędziliśmy na Dolnym Śląsku. Niby to niedaleko od Krakowa, a jeszcze nigdy tam nie byliśmy. Postanowiliśmy więc nadrobić zaległości i wyruszyliśmy nie tylko z obszernym planem zwiedzania, ale i z nadzieją na zjedzenie jakichś dobrych regionalnych przysmaków. O ile udało nam odwiedzić wiele miejsc, które chcieliśmy zobaczyć, to pod względem kulinarnym ten wyjazd to był praktycznie w całości niewypał. Faktem jest, że jedliśmy raczej w przypadkowych restauracjach, skupiając się bardziej na miejscach godnych odwiedzenia, niż na poszukiwaniu polecanych knajpek, ale żeby trzy razy z rzędu trafić na coś co praktycznie nie było zjadliwe, to już chyba lekka przesada... Może po prostu mieliśmy pecha? 


Majowy śnieg na Szrenicy. 

piątek, 16 maja 2014

Ciasto bananowo-szpinakowe z olejem rzepakowym


Resztki młodego szpinaku i banany ewidentnie prosiły się o zużycie. Zaczęłam się zastanawiać co by tu z nimi można zrobić oprócz pysznego koktajlu i wpadł mi do głowy pomysł na dwukolorowe ciasto. Wyszło świetnie: jest wilgotne i niezbyt słodkie - słodyczy dodaje mu dopiero lukier. A poza tym zawiera w sobie olej rzepakowy. A wiadomo, że olej rzepakowy jest naturalnym źródłem kwasów omega – 3 i dlatego warto używać go jak najczęściej w kuchni, nie tylko do smażenia czy sałatek, ale też jako dodatek do ciast czy innych słodkości. Ciasto wygląda bardzo efektownie, ale może to tylko moje zdanie, bo uwielbiam zielony kolor :) Ciasto idealnie komponuje się z popołudniową kawą nie tylko smakowo, ale i wizualnie - przyznajcie sami, że kawowy brąz i zieleń to połączenie idealne!




  • 250 g obranych bananów
  • 250 g serka mascarpone
  • 2 duże garści liści młodego szpinaku
  • 4 jajka
  • 250 g cukru
  • 300 ml oleju rzepakowego
  • 460 g mąki pszennej 
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • lukier
  • czekoladowe groszki do dekoracji


   


W jednym pojemniku rozdrabniamy blenderem na papkę banany, a w drugim liście szpinaku. Jajka ubijamy z cukrem na puszystą białą masę. Stopniowo dodajemy serek mascarpone i dalej ubijamy. Następnie dodajemy do masy rozdrobnione banany, olej oraz mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i całość dokładnie mieszamy. 2/3 ciasta przelewamy do formy (28x15 cm) wysmarowanej masłem i wysypanej bułką tartą lub kaszą manną. Do pozostałej 1/3 ciasta dodajemy rozdrobiony szpinak i dokładnie mieszamy. Część zielonego ciasta przekładamy do dwóch foremek na muffinki, a resztę ciasta wylewamy na jasne ciasto i widelcem delikatnie mieszamy gdzieniegdzie obydwa kolory ciasta, tak aby utworzyły się esy floresy. Dużą brytfankę i małe foremki na muffinki wkładamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni C. Ciasto pieczemy przez około 50-60 minut, do tzw. suchego patyczka, a muffinki przez około 15-20 minut. Zielone muffinki kruszymy na bardzo drobne kawałki. Wystudzone ciasto polewamy lukrem. Aby przygotować lukier mieszamy około 10 łyżek cukru pudru z 3 łyżkami gorącej wody i odrobiną soku wyciśniętego z cytryny. Zanim lukier zastygnie, posypujemy ciasto zielonymi okruszkami ciasta oraz czekoladowymi groszkami.   





Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia ciasta na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.



czwartek, 15 maja 2014

Konfitura z płatków róż


W tym roku wszystko kwitnie wcześniej niż w poprzednich latach. I tak też jest z dziką różą o ciemno różowych dużych płatkach (to chyba odmiana o nazwie róża pomarszczona, ale nie dam sobie za to uciąć głowy). W ubiegłym tygodniu pod babcinym blokiem dojrzałam kwitnący krzak i zdziwiłam się, że to już! Ale skoro w Krakowie już, to może w Lędzinach też? Bo wiecie, w Krakowie nie mam miejsca w którym mogłabym zebrać płatki róży z krzewów rosnących z dala od dróg. Za to w Lędzinach jest takie miejsce. Od razu więc napisałam sms do Teściowej i umówiłyśmy się, że w weekend pójdziemy sprawdzić czy róża kwitnie. Okazało się, że tak! Od razu zaczęłyśmy zbierać płatki. Lidzia - moja Teściowa - z prawdziwym poświęceniem przedzierała się przez kolczaste gałązki i w ostatnich chwilach przez deszczem udało nam się zebrać dość sporą torbę różanych płatków. Dzięki Lidziu za pomoc! Potem w domu okazało się, że ta góra płatków to zaledwie 300 g. Ale spokojnie wystarczyło ich na kilka słoiczków konfitury oraz trochę różanego cukru. Kiedyś robiłam płatki róży ucierane z cukrem. W tym roku postanowiłam zrobić konfiturę gotowaną. Wbrew pozorom wcale nie tak łatwo było znaleźć jakiś ciekawy przepis. W końcu jednak wyszperałam go na Ziołowym Zakątku. Nie jest to klasyczna konfitura czy marmolada, ale płatki róży zatopione w gęstym syropie i gotowane tak długo aż staną się przezroczyste. Konfitura wyszła rewelacyjna. A podczas jej gotowania w całym mieszkaniu pachniało różami :)




  • 200 g płatków róży
  • 8-10 g kwasku cytrynowego
  • 800 g cukru
  • 400 ml wody


Płatki róży pozbawiamy białych gorzkawych koniuszków. Najlepiej jest je poucinać nożyczkami. Tak przygotowane płatki zasypujemy kwaskiem cytrynowym i rozcieramy palcami aż puszczą sok. Następnie przekładamy je do szklanki - ciasno ubite płatki spokojnie się w niej zmieszczą - i zostawiamy pod przykryciem na około 12 godzin. Po upływie tego czasu, z cukru i wody gotujemy rzadki syrop, dodajemy do niego płatki róż i gotujemy do czasu aż syrop zgęstnieje, a płatki róży staną się przezroczyste. Gorącą konfiturę przekładamy do wyparzonych słoików i mocno zakręcamy. Nie zapomnijcie, że wystudzona konfitura jeszcze zgęstnieje. 




   


Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia konfitury na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.



czwartek, 8 maja 2014

Szynka pieczona z żurawiną


Przyznaję, że rzadko piekę domowe wędliny i w sumie sama nie wiem dla czego, bo za każdym razem gdy w końcu się zmobilizuję, to wychodzą rewelacyjne i o niebo lepsze od tych sklepowych. Czas najwyższy to zmienić i częściej piec mięsa do chleba. A tymczasem mam dla Was przepis na pyszną szynkę pieczoną z żurawiną, którą niedawno upiekłam i która zniknęła w błyskawicznym tempie.




  • 1,7-2 kg szynki wieprzowej
  • konfitura żurawinowa

  • 2 łyżki kolorowego pieprzu
  • 3 łyżki soli
  • 5 ziaren jałowca
  • 6-8 ząbków czosnku
  • 1 łyżka cząbru
  • 1/2 łyżeczki rozmarynu
  • 4 łyżki oliwy 
  • 4 łyżki octu balsamicznego 
  • 3 kieliszki wódki


Z podanych składników przygotowujemy marynatę i dokładnie nacieramy nią cały kawałek mięsa. Wkładamy go do szczelnie zamkniętego pojemnika, a następnie do lodówki i pozostawiamy tam na 2-3 dni. Po upływie tego czasu na wierzch mięsa wykładamy grubą warstwę konfitury żurawinowej i wkładamy mięso do rękawa do pieczenia, a następnie do naczynia żaroodpornego i pieczemy przez około 100-110 minut w temperaturze 190 stopni C. Mięso kroimy dopiero po całkowitym wystudzeniu. 





Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia szynki na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.