piątek, 13 listopada 2015

Farma Kuusetuka na wyspie Saaremaa


Dzisiaj wpis zupełnie niekulinarny, ale przy końcu ciężkiego tygodnia w pracy zatęskniłam za latem, urlopem i świętym spokojem. Ten ostatni znaleźliśmy podczas tegorocznego urlopu na estońskiej wyspie Saaremaa na Farmie Kuusetuka. Trafiliśmy tam zupełnie przez przypadek szukając przez internet noclegów na kilka nocy. Od pierwszego wejrzenia zakochałam się w tym miejscu i w tym momencie dużo bym dała żeby znowu się tam znaleźć...





Kuusetuka Turismitalu to w wolnym tłumaczeniu Świerkowa Farma. Oddalona jest o niecałe 4 kilometry od Kuressaare - głównego miasta na wyspie, a to już zupełnie inny świat! Ciężko tam trafić, nawet nawigacja się pogubiła i musieliśmy prosić o pomoc miejscowych, ale za to gdy w końcu tam dotarliśmy, to rozpłynęłam się w zachwycie... Nie każdy lubi taki rustykalny klimat, ale dla mnie to jedno z ładniejszych miejsc, w których do tej pory nocowaliśmy podczas naszych podróży, a było ich już trochę. Farma otoczona jest polami i lasami. W dużym drewnianym domu krytym strzechą mieszkają właściciele, a kawałek dalej, pośród świerków, krzewów leszczyny i owocowych drzewek rozrzucone są małe drewniane chatki. Jest ich w sumie pięć - 4 dla gości i jedna wspólna, w której mieści się łazienka, sauna estońska i niewielki kącik kuchenny. Surowe drewno króluje wszędzie, nawet pod prysznicem! Przed każdą chatką jest ławka i krzesła przykryte kolorowymi pledami, w oknach pasujące do całości firany, dywaniki, bukiety polnych kwiatów, tu podkowa, tam drewniany cebrzyk czy konewka. Wszystko ze smakiem i bez przesady. No i jest jeszcze cisza przerywana jedynie śpiewem ptaków. Ach, nawet nie wiecie jak przyjemnie było siedzieć przed naszą chatką w popołudniowym słońcu z filiżanką gorącej herbaty w jednej ręce i z książką w drugiej! Tak samo rano: budził nas świergot ptaków i promienie słońca wpadające przez okno. Siadaliśmy na podeście z kubkami aromatycznej kawy i kontemplowaliśmy otoczenie. Chwilo wróć!!!


   




   




   


Na farmie jest mnóstwo miłych zakątków do siedzenia. Można posiedzieć na podeście przed własną chatką, przy stolikach lub na huśtawce ogrodowej przed domem gospodarzy, są ławki i stół przy grillu, no i jest jeszcze bardzo przyjemne w starej łodzi, która stoi w ogrodzie - wprost wymarzone na romantyczny wieczór: ze stolikiem i lampionami.




   




A jakby tego było mało, to w okół wszystkich chatek rośnie mnóstwo poziomek. Szkoda, że przez internet nie można przekazać zapachu - nos włożony w kubek świeżo zebranych poziomek i kulinarny orgazm gwarantowany :) Pamiętacie Lisę z Bullerbyn? Razem z Brittą i Anną nawlekały poziomki na cienkie i sztywne łodyżki traw. Zrobiłam tak i ja. Człowiekowi niewiele jest potrzebne do szczęścia: wystarczy kilka garści słodkich poziomek, źdźbła trawy, słońce i bliskość ukochanej osoby.


   


   


Na terenie farmy znajduje się tradycyjna estońska sauna. To drewniana chatka podzielona na dwa pomieszczenia. W pierwszym jest otwór z ceglanego pieca, a w drugim piec z kamieniami u samej góry i drewnianymi ławami na dwóch poziomach. W naszej saunie był jeszcze prysznic, żeby móc się schłodzić zimną wodą, ale w różnych estońskich saunach jest to różnie rozwiązane: czasem zamiast prysznica jest balia z lodowatą wodą albo po prostu studnia z której czerpie się wodę i polewa się wiaderkiem lub cebrzykiem. W ostatni nasz ostatni wieczór na Saaremiee poszliśmy do sauny. Gospodarz przez godzinę nagrzewał w piecu i po tym czasie mogliśmy już wejść. Wchodzi się oczywiście bez ubrania. Tradycyjnie Estończycy przed wejściem do sauny uderzają się brzozowymi gałązkami lub z innego liściastego drzewa. Robi się to po to, żeby przyspieszyć krążenie krwi. Takie okładanie się gałązkami podobno nic nie boli, bo wcześniej moczy się je w gorącej wodzie, żeby stały się elastyczne. My jednak zrezygnowaliśmy z gałązek, tylko od razu weszliśmy do sauny. W saunie obowiązkowym elementem wyposażenia jest drewniany lub miedziany cembrzyk i wielka chochla za pomocą których polewamy wodą rozgrzane kamienie, żeby wytworzyć parę i żeby powietrze nagrzało się jeszcze bardziej. W różnych częściach sauny panuje różna temperatura. Najcieplej jest oczywiście na górnych ławach. Gdy już się człowiek porządnie wypoci i obleje zimną wodą, to czuje się jak nowo narodzony :) Przyjemnie jest potem posiedzieć przed chatką z zimnym cydrem i po prostu nic nie robić...




   


Żeby nie było tak zupełnie bez akcentu kulinarnego, to do poziomek dorzucę jeszcze pyszne pancakes z domową konfiturą truskawkowo-malinową, którymi poczęstowała nas gospodyni :)


   


Przyznajcie, że Farma Kussetuka to cudowne miejsce! Jeśli kiedyś będziecie planowali odwiedziny na wyspie Saaremaa, to nawet się nie zastanawiacie, tylko od razu rezerwacie nocleg na Farmie Kussetuka! 




   







   


   








1 komentarz: