czwartek, 31 stycznia 2013

Chrust

Wtorek upłynął mi bardzo miło. Przyjechała do mnie Babcia Teresa i piekłyśmy razem chrust. Bardzo lubię takie wspólne gotowanie i pieczenie z Babciami, bo obydwie zawsze wtedy opowiadają różne ciekawe historie ze swojego dzieciństwa i młodości, których mogłabym słuchać godzinami. Tym razem Babcia Teresa opowiadała między innymi o swoim pierwszym pieczeniu chrustu, gdy miała kilkanaście lat. Jej Mama, czyli moja Prababcia była wtedy chora i leżała w łóżku, a że nazajutrz miał być Tłusty Czwartek, to pieczeniem chrustu zajęła się Babcia Teresa. Jej Mama  udzielała jej wskazówek co do ilości poszczególnych składników, ale Babcia Teresa pomyślała sobie, że jak da więcej śmietany, to chrust będzie smaczniejszy. I owszem był smaczny, ale przez tą dużą ilość śmietany podczas pieczenia tak bardzo się kruszył, że wyławiała z garnka małe kawałeczki :) Lubicie słuchać takich rodzinnych historii? Bo ja bardzo :)




  • 3 szklanki mąki 
  • 1 kopiata łyżka masła
  • 2 płaskie łyżeczki proszku po pieczenia
  • 1 cukier wanilinowy
  • 3 łyżki spirytusu
  • mały kubek śmietany 18% (200 g)
  • 2 szczypty soli
  • 7 żółtek
  • 1 jajko

plus
  • 3 kostki smalcu do smażenia
  • cukier puder do posypania


Masło roztapiamy i odstawiamy do przestudzenia. Gdy będzie już zimne łączymy je z pozostałymi składnikami i wyrabiamy gładkie ciasto. Ciasto odstawiamy na 30 minut, a po tym czasie tłuczemy je wałkiem lub rzucamy nim mocno o stolnicę przez 10 minut, aby się napowietrzyło. Następnie ciasto rozwałkowujemy na grubość 2-3 mm, tniemy je najpierw na paski o szerokości około 3 cm, a te następnie dzielimy na krótsze mniej więcej 10 cm kawałki. W każdym kawałku na środku robimy nacięcie i przekładamy przez nie jeden z końców, tak aby ciasto się wywinęło.  Nie trzymałyśmy się z Babcią ściśle wymiarów, więc każdy nasz chrust miał inną wielkość, ale przez to ciekawej prezentował się na talerzu :) W garnku rozpuszczamy 3 kostki smalcu i gdy się rozgrzeje smażymy na nim chrust, z obydwu stron na zloty kolor. Po wyciągnięciu z garnka chrust układamy na papierowym ręczniku, żeby odsączył się z nadmiaru tłuszczu, a następnie posypujemy go cukrem pudrem. 




środa, 30 stycznia 2013

Cytrynowy filet z pstrąga


Prosty, ale za to cudownie cytrynowy. 
Chyba najlepszy jaki ostatnio jadłam...




  • 2 filety z pstrąga ze skórką
  • sok z połowy cytryny
  • skórka otarta z połowy cytryny
  • pieprz cytrynowy
  • sól


Filety z pstrąga po stronie bez skórki skrapiamy sokiem z cytryny i doprawiamy solą oraz pieprzem cytrynowym, a następnie odstawiamy w chłodne miejsce na pół godziny. Po tym czasie czasie filety posypujemy skórką otartą z cytryny i smażymy na patelni układając je stroną ze skórką do spodu. Smażymy je tylko po stronie ze skórką przez kilka minut. Filety zjedliśmy z cytrynowym puree z ziemniaków oraz z marchewką duszoną z sosem sojowym i grubo zmielonym czarnym pieprzem. 



wtorek, 29 stycznia 2013

Wyniki konkursu urodzinowego


Przysłaliście do mnie aż 18 pysznych przepisów.
Bardzo się cieszę, że tak licznie wzięliście udział w konkursie :)

Wszystkie konkursowe zgłoszenia wraz z przepisami możecie zobaczyć TUTAJ.




Najchętniej nagrodziłabym wszystkie prace, ale niestety nagroda jest tylko jedna :(
Wybór zwycięzcy był bardzo trudny, dlatego do pomocy zaprosiłam mojego męża Krzyśka
 i przyjaciółkę Justynę. Nasze trzyosobowe jury, bo burzliwych obradach zadecydowało, 
że nagroda w postaci książki i silikonowych foremek na czekoladki powędruje 
do ANETY ZAJĄC, która przysłała przepis na ciastko pełne uczucia
Serdecznie gratulujemy!!! :)




Drink Jamaica na pierwsze urodziny Krainy rozkoszy podniebienia


Dokładnie rok temu zrobiłam pierwszy wpis na blogu.
Bardzo szybko minęło mi te 12 miesięcy. Na dobre wsiąkłam
 w blogowanie i już sobie nie wyobrażam, że mogłoby
 nie być Krainy rozkoszy podniebienia.

Bardzo się cieszę, że odwiedzacie moją Krainę, że komentujecie
 wpisy i wykorzystujecie przepisy. Dziękuję Wam, 
że jesteście drodzy Czytelnicy :)

Przez ten rok zamieściłam 235 przepisów, 
a Wy weszliście na bloga 175 832 razy
 i zostawiliście 969 komentarzy.

Przez ten rok również bardzo wiele się nauczyłam.
Między innymi pierwszy raz zrobiłam tort z dekoracją z masy cukrowej, 
pierwszy raz upiekłam kaczkę, pierwszy raz jadłam dzika, jelenia,
 przepiórki, bażanta, zająca, łosia i renifera. Pierwszy raz upiekłam bułki, 
zachwyciłam się potrawami z kwiatami jadalnymi i umiem już robić czekoladki. 
Mam nadzieję, że kolejny rok będzie równie udany :)

A tym czasem zamiast tortem urodzinowym, częstuję Was drinkiem Jamaica, 
żebyście wznieśli toast za Krainę rozkoszy podniebienia :)
To ostatnio jeden z moich ulubionych drinków.



  • 15 ml grenadiny
  • 150 ml soku pomarańczowego
  • 10 ml wódki
  • 20 ml malibu
  • 20 ml blue curacao

Sok pomarańczowy powinien być mocno schłodzony lub można go "zblenderować" z kilkoma kostkami lodu. Na dno wysokiej szklanki wlewamy grenadinę. Następnie bardzo powoli po łyżce przystawionej do ścianki szklanki wlewamy sok pomarańczowy. W shakerze mieszamy wódkę z malibu i blue curacao i również po łyżce przystawionej do ścianki pomału wlewamy do szklanki. Szklankę dekorujemy plasterkiem limonki i możemy się delektować cudownym smakiem i cieszyć oczy radosnymi kolorami :)




poniedziałek, 28 stycznia 2013

Czaszuszuli, czyli gruziński gulasz


Na wczorajszy obiad postanowiłam przygotować nam jakieś danie z jednej 
z moich ulubionych kuchni, czyli z kuchni gruzińskiej. Przewertowałam 
Tradycyjną kuchnię gruzińską i w oko wpadł mi przepis na czaszuszuli. 
Jest to duszona wołowina z pomidorami i ziołami. Potrawę tę można 
przyrządzić również z cielęciny lub wieprzowiny. Ważne jest tylko by
 danie było pikantne. Moje czaszuszuli wyszło bardzo dobre, mięso było mięciutkie, 
a całość cudownie pachniała świeżą kolendrą i bazylią. Czaszuszuli podaje
 się jako samodzielne danie lub z pieczonymi warzywami. 




  • 1 kg wołowiny
  • 3 średnie cebule
  • 300-400 g pomidorów (ja użyłam z puszki)
  • 3-4 ząbki czosnku
  • 50 g natki kolendry
  • 50 g natki bazylii
  • 1 łyżeczka cząbru lub 3-4 gałązki świeżego
  • 1 łyżeczka zmielonych nasion kolendry
  • 2 strączki ostrej czerwonej papryki
  • sól do smaku

Wołowinę kroimy w kostkę 2x2 cm. Cebulę również drobno siekamy. Wołowinę i cebulę mieszamy ze sobą, wkładamy do garnka, podlewamy odrobiną wody i dusimy na jak najmniejszym ogniu, w do połowy przykrytym garnku. W razie potrzeby dolewamy trochę wody, aby mięso się nie przypaliło. Jeśli używamy świeżych pomidorów, to należy je sparzyć, obrać ze skórki i pokroić w kostkę. Ja użyłam takich z puszki, więc obieranie ich mi odpadło. Do miękkiego mięsa dodajemy pokrojone pomidory, ząbki czosnku pokrojone na plasterki, paprykę oczyszczoną z nasion i pokrojoną w krążki, bazylię i kolendrę drobno posiekane oraz zmielone ziarna kolendry. Całość mieszamy i dusimy przez około 15 minut. Doprawiamy do smaku solą. Po tym czasie garnek zestawiamy z ognia i przykryty odstawiamy na 30 minut. Czaszuszuli podajemy gorące i obficie posypane natką kolendry. Najlepiej smakuje na drugi dzień.



Blenderów u mnie dostatek :)


Pod koniec 2012 roku wysłałam moje przepisy
 na 2 konkursy i w każdym z nich wygrałam blender,
 tak więc blenderów mam teraz pod dostatkiem :)
W końcu obydwa do mnie dotarły, 
więc się Wam nimi pochwalę :)

W konkursie na danie wigilijne zorganizowanym przez 
portal Polska gotuje wygrałam blender marki Kenwood.




W konkursie tym zostały nagrodzone moje pierogi z łososiem, ricottą i czarnym sezamem.




Drugi blender, tym razem marki Kalorik, wygrałam 
w konkursie na blogu Przepisy Aleksandry.




Tym razem został doceniony mój piernik kresowy




Z obydwu nagród bardzo się cieszę i serdecznie za nie dziękuję :)


A przy okazji przypominam Wam jeszcze o KONKURSIE.
To już ostatni dzwonek na wysyłanie zgłoszeń.




niedziela, 27 stycznia 2013

Pina Colada


Wczoraj wieczorem kuchnię przejął 
Krzysiek i stworzył nam pyszne drinki.
 Malibu, rum, a do tego aksamitne mleczko 
kokosowe i ananas. Co powstało 
z połączenia tych składników? Oczywiście 
rewelacyjny drink Pina Colada!




Składniki na 2 drinki:
  • 60 ml malibu
  • 40 ml rumu
  • 60 ml soku ananasowego 
  • 50 ml mleczka kokosowego
  • 6 plasterków ananasa
  • kilka kostek lodu.


Wszystkie składniki wkładamy do blendera i dokładnie je miksujemy, tak aby powstał gładki kremowy drink. Kilka minut przygotowywania, a ile przyjemności podczas picia :)






sobota, 26 stycznia 2013

Cytrynowo-limonkowe muffiny


Zaczęło się od tego, że dostałam maila z pytaniem o przepis na cytrynowe muffinki. Do tej pory robiłam tylko cytrynowe muffinki z makiem, a takich stricte cytrynowych jeszcze nie piekłam. Monice, która napisała do mnie maila z pytaniem o te muffinki, obiecałam że w najbliższym czasie na pewno jakieś cytrynowe stworzę. Okazja do upieczenia tych muffinów trafiła się wczoraj. Odwiedziła nas Ela, moja szwagierka, więc muffinki idealnie nadały się do popołudniowej herbatki. 




Muffiny
  • 2 szklanki mąki pszennej
  • 1/2 szklanki cukru trzcinowego
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • skórka otarta z 1 limonki
  • skórka otarta z jednej cytryny
  • sok wyciśnięty z 1 limonki
  • sok wyciśnięty z 1 cytryny
  • 1 szklanka mleka
  • 1/2 szklanki oliwy
  • 1 jajko

Do dekoracji
  • biała czekolada
  • skórka otarta z limonki
  • skórka otarta z cytryny





W jednej misce mieszamy składniki suche: mąkę, cukier trzcinowy, oraz proszek do pieczenia. Cukier trzcinowy można oczywiście zastąpić zwykłym cukrem. W drugiej misce mieszamy składniki mokre: mleko, olej, jajko, sok oraz skórkę z limonki i z cytryny. Pamiętajcie, żeby przed otarciem skórki, dokładnie umyć i sparzyć owoce. Następnie zawartość obydwu misek łączymy ze sobą. Formę do pieczenia muffinów wykładamy papierowymi papilotkami i wypełniamy je ciastem do 3/4 wysokości. Pieczemy je w piekarniku nagrzanym do temperatury 200 stopni C. przez 15 minut. Gdy muffiny wystygną, możemy je udekorować. Białą czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej i zanurzamy w niej wierzch muffinek, a następnie - zanim czekolada stężeje - posypujemy skórką otartą z cytryny i limonki. 




piątek, 25 stycznia 2013

Czekoladowo-waniliowe muffiny z kremem kiwi


Czekolada, wanilia i kiwi, to połączenie idealne.
Rozpływająca się w ustach czekolada, cudowny waniliowy 
aromat i delikatnie kwaskowaty krem, który przełamuje słodycz muffinów. 
Do tego dekoracja z cukrowych serduszek i mamy muffiny idealne
 nie tylko na Walentynki.




Muffiny

  • 2 szklanki mąki pszennej
  • 1/2 szklanki cukru
  • 100 g łezek z gorzkiej czekolady
  • 2 łyżki kakao
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 laska wanilii 
  • 1 szklanka mleka
  • 1/2 szklanki oliwy
  • 1 jajko


W jednej misce mieszamy składniki suche, czyli mąkę, cukier, czekoladowe łezki, kakao i proszek do pieczenia, a w drugiej składniki mokre: mleko, oliwę, jajko i ziarenka z laski wanilii. Następnie łączymy zawartość obydwu misek. Formę do pieczenia muffinów wykładamy papierowymi papilotkami i wypełniamy je ciastem do połowy wysokości. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 200 stopni C. przez 15 minut. Gdy muffiny wystygną, to wydrążamy ich wnętrze specjalnym przyrządem do wydrążania babeczek lub po prostu wycinamy otworki nożem.






Krem:

  • 250 g serka mascarpone
  • 2 dojrzałe owoce kiwi
  • 150 g miękkiego masła
  • 2 łyżki cukru pudru
  • zielony barwnik spożywczy (opcjonalnie)
  • cukrowe serduszka


Masło ucieramy z cukrem pudrem na gładką masę. Do masy dodajemy serek mascarpone i owoce kiwi rozdrobnione blenderem. Całość dokładnie mieszamy. Powstały krem przekładamy do rękawa cukierniczego z końcówką w formie dużej gwiazdy. Kremem wypełniamy najpierw otwory w muffinach, a następnie dekorujemy nim wierzch muffinów. Do kremu można dodać odrobinę zielonego barwnika spożywczego, aby uzyskać intensywniejszy kolor, ale nie jest to konieczne. Na kremie układamy cukrowe serduszka.





wtorek, 22 stycznia 2013

Ryż smażony z kurczakiem i bazylią

  
Pora odpocząć od słodkości, które ostatnio królowały na blogu,
więc dzisiaj mam dla Was szybkie szybkie danie, rodem z kuchni tajskiej. 
Przepis ten znalazłam w książce Kuchnia tajska. Podróże kulinarne.
Odrobinę go zmodyfikowałam, zamieniając bazylię tajską, na zwykłą. 




  • 1 podwójna pierś z kurczaka pokrojona w grubą kostę
  • 200 g ryżu jaśminowego ugotowanego (waga przed ugotowaniem)
  • 60 ml oleju arachidowego 
  • 1 drobno posiekana cebula
  • 3 zmiażdżone ząbki czosnku
  • 2 świeże długie zielone papryczki chilli, pozbawione pestek i drobno pokrojone 
  • 1 łyżka brązowego cukru
  • 2 czerwone papryki pokrojone w paseczki
  • 200 g zielonej fasolki grubo pokrojonej 
  • 2 łyżki sosu rybnego
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • 1 szklanka świeżych liści bazylii, luźno upakowanych

Na patelni lub w woku rozgrzewamy olej. Smażymy na nim cebulę, czosnek i chilli. Następnie wsypujemy cukier i mieszamy aż się rozpuści. Dodajemy kurczaka i energicznie mieszając smażymy aż się zarumieni. Potem dodajemy fasolę oraz paprykę i smażymy dalej, do czasu aż warzywa zmiękną. Na końcu dodajemy ryż i obydwa sosy i smażymy jeszcze przez chwilę. Całość zdejmujemy z ognia, dodajemy liście bazylii i delikatnie mieszamy. 




Konkurs urodzinowy


Pamiętacie o konkursie?
Pierwsze 2 zgłoszenia już mam :)

Szczegóły konkursu znajdziecie TUTAJ.




Jeszcze tylko przez 7 dni możecie przysyłać swoje pomysły.
Myślę, że nagroda jest bardzo fajna, więc serdecznie zapraszam Was do udziału :)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Czekoladki z nadzieniem z granatów i z galaretką


Dzisiaj święto naszych ukochanych Babć, a jutro Dzidziusiów.
Nie zapomnijcie ich odwiedzić w tym dniu. Ja zostawiam Wam przepis 
na ostatnie już czekoladki, które zrobiłam i jadę obdarować nimi
 Babcię Helenkę i Dziadziusia Zdzisia :)




  • 200 g białej czekolady
  • 100 ml świeżo wyciśniętego soku z granatów
  • 1 łyżeczka żelatyny
  • 2 łyżki śmietany 30%
  • 1 łyżka cukru





Czekoladę łamiemy na kostki i rozpuszczamy w kąpieli wodnej. W rozpuszczonej czekoladzie maczamy pędzelek i smarujemy dokładnie cienką warstwą wnętrze foremek. Foremki wkładamy na kilka minut do lodówki. Następnie podgrzewamy czekoladę i ponownie smarujemy nią wnętrze foremek i znowu wkładamy je do lodówki. Czynności te powtarzamy 3-4 razy. Im więcej razy to zrobimy tym grubszą ściankę będą miały czekoladki. Następnie przygotowujemy nadzienie: żelatynę namaczamy w 3 łyżeczkach wody, a sok z granatów podgrzewamy razem z cukrem, cały czas mieszając do czasu aż cukier się roztopi. Do gorącego soku dodajemy żelatynę i mieszamy aż się rozpuści. W ten oto sposób powstała nam galaretka z grantów :) Śmietanę ubijamy, tak aby była puszysta. Taką małą ilość śmietany ubiłam spieniaczem do mleka. 2/3 soku z żelatyną łączymy z ubitą śmietaną i dokładnie mieszamy. Nadzieniem tym wypełniamy wnętrze czekoladek do około 3/4 wysokości i odstawiamy je do lodówki. Gdy nadzienie stężeje, ponownie rozpuszczamy czekoladę i dopełniamy nią foremki. Czekoladki zostawiamy w lodówce do całkowitego stężenia. Do zrobienia tych czekoladek użyłam foremek, które na wierzchu miały wgłębienie, więc po wyjęciu z formy postanowiłam je wypełnić pozostałą galaretką z granatów. Przyznam Wam się, że ze wszystkich czekoladek, które zrobiłam, te są moimi ulubionymi. Mają tylko jeden minus: trzeba je przechowywać w lodówce, ze względu na galaretkę, która w temperaturze pokojowej zaczyna się rozpuszczać. 




No i nie zapominajcie o KONKURSIE :)










niedziela, 20 stycznia 2013

Czekoladki z nadzieniem bananowym


Bez zbędnych wstępów przedstawiam Wam czekoladki z nadzieniem 
o smaku bananowym. Krzysiek powiedział, że ze wszystkich czekoladek, 
które zrobiłam przez ostatnie dni, te są jego ulubionymi :)




  • 200 g mlecznej czekolady
  • 100 g białej czekolady
  • 2 łyżki likieru bananowego





Czekoladę łamiemy na kostki i rozpuszczamy w kąpieli wodnej. W rozpuszczonej czekoladzie maczamy pędzelek i smarujemy dokładnie cienką warstwą wnętrze foremek. Foremki wkładamy na kilka minut do lodówki. Następnie podgrzewamy czekoladę i ponownie smarujemy nią wnętrze foremek i znowu wkładamy je do lodówki. Czynności te powtarzamy 3-4 razy. Im więcej razy to zrobimy tym grubszą ściankę będą miały czekoladki. Następnie przygotowujemy nadzienie: białą czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej i łączy ją z likierem bananowym. Nadzieniem wypełniamy czekoladki do 3/4 wysokości i odstawiamy do lodówki. Gdy nadzienie w czekoladkach stężeje, ponownie rozpuszczamy czekoladę i dopełniamy nią foremki. Czekoladki zostawiamy w lodówce najlepiej na całą noc.





Pamiętacie o KONKURSIE?








sobota, 19 stycznia 2013

Czekoladki z karmelem i orzechami laskowymi



U mnie czekoladkowej manufaktury ciąg dalszy.
A wszystko to z okazji zbliżającego się święta 
Babci i Dziadka. Prababcia Ania i Babcia Teresa już  
dzisiaj dostały swoje czekoladki i bardzo im smakowały.
Babcia Helenka i Dziadziuś Zdzisiu zostaną nimi obdarowani 
dopiero w poniedziałek. A do tego czasu ja będę Was zamęczała
czekoladkami jakie dla nich wszystkich zrobiłam :)
Dzisiaj pokażę Wam czekoladki z karmelem
 i orzechami laskowymi.




  • 200 g czekolady mlecznej
  • 2 łyżki cukru
  • 3 łyżki śmietanki 30%
  • 1/2 łyżeczki masła
  • 15 orzechów laskowych





Czekoladę łamiemy na kostki i rozpuszczamy w kąpieli wodnej. W rozpuszczonej czekoladzie maczamy pędzelek i smarujemy dokładnie cienką warstwą wnętrze foremek. Foremki wkładamy na kilka minut do lodówki. Następnie podgrzewamy czekoladę i ponownie smarujemy nią wnętrze foremek i znowu wkładamy je do lodówki. Czynności te powtarzamy 3-4 razy. Im więcej razy to zrobimy tym grubszą ściankę będą miały czekoladki. Następnie przygotowujemy nadzienie: cukier karmelizujemy na suchej patelni, a gdy jest już gładki i bez grudek cukru, dodajemy do niego śmietankę oraz masło i mieszamy do czasu, aż wszystkie składniki ładnie się połączą. Powstałą masę odstawiamy na chwilę, żeby lekko przestygła (ale nie całkiem!), a  w tym czasie każdego orzecha laskowego kroimy na 4 części. Możemy również zostawić orzechy w całości, ale z racji tego, że czekoladki miały być dla starszych osób, zdecydowałam się podzielić orzechy na mniejsze części. Kawałki orzechów wkładamy do czekoladek i zalewamy masą karmelową do 3/4 wysokości, a następnie odstawiamy na kilka minut do lodówki. Gdy nadzienie w czekoladkach stężeje, ponownie rozpuszczamy pozostałą czekoladę i dopełniamy nią foremki. Czekoladki zostawiamy w lodówce najlepiej na całą noc. 




Jeśli macie ochotę zrobić podobne czekoladki, to zapraszam Was 
do udziału w URODZINOWYM KONKURSIE, w którym można wygrać
 między innymi foremki do czekoladek.










piątek, 18 stycznia 2013

Czekoladki z nadzieniem pomarańczowym


Idealne na Dzień Babci i Dziadka.
Na Walentynki. I po prostu na co dzień!
Pomarańczowe orzeźwiające nadzienie 
otulone białą czekoladą... 




Połączenie soczystych pomarańczy i białej czekolady chodziło za mną już od jakiegoś czasu.
Wczoraj postanowiłam w końcu wykorzystać nowe foremki i wyczarowałam takie małe cudeńka.
Jeśli chcielibyście zrobić podobne czekoladki, ale nie macie silikonowych foremek, to zapraszam Was
do udziału w URODZINOWYM KONKURSIE, w którym oprócz książki, można wygrać również
2 silikonowe foremki idealne do tworzenia czekoladek.





Aby zrobić czekoladki z nadzieniem pomarańczowym, będziecie potrzebowali:
  • 200 g białej czekolady
  • 50 ml świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy
  • 1-2 łyżki miąższu, który został z pomarańczy podczas wyciskania soku 
  • skórkę otartą z 1/2 pomarańczy
  • 1 żółtko
  • 1 kopiatą łyżkę cukru pudru
  • 1 łyżeczkę żelatyny rozpuszczoną w 3-4 łyżeczkach wody.





Białą czekoladę łamiemy na kostki i rozpuszczamy w kąpieli wodnej. W rozpuszczonej czekoladzie maczamy pędzelek i smarujemy dokładnie cienką warstwą wnętrze foremek. Foremki wkładamy na kilka minut do lodówki. Następnie podgrzewamy czekoladę i ponownie smarujemy nią wnętrze foremek i znowu wkładamy je do lodówki. Czynności te powtarzamy 3-4 razy. Im więcej razy to zrobimy tym grubszą ściankę będą miały czekoladki. Następnie przygotowujemy nadzienie: żółtko ubijamy na parze z cukrem na puszystą masę, dodajemy do niego sok, miąższ, skórkę z pomarańczy oraz namoczoną żelatynę. Całość dokładnie mieszamy. Nadzieniem tym wypełniamy czekoladki do około 3/4 wysokości i odstawiamy do lodówki. Gdy nadzienie w czekoladkach stężeje, ponownie rozpuszczamy pozostałą czekoladę i dopełniamy nią foremki. Czekoladki zostawiamy w lodówce najlepiej na całą noc. 




Oprócz uroczych serduszek zrobiłam również wesołe stadko dinozaurów.