poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Lody miętowe z czekoladą


Lody z miętą i czekoladą chodziły za mną już od jakiegoś czasu i  w końcu wczoraj się zmobilizowałam i je zrobiłam. Dodatkową  motywacją był duży bukiet świeżej mięty ogrodowej, który sobie przywiozłam od Teściów - szkoda żeby się zmarnował, no nie? :)  Nie wiem dokładnie co to za gatunek mięty, ale jest dużo bardziej aromatyczna niż ta sklepowa i ma grubsze liście. Niemniej do przyrządzenia tych lodów nada się każda mięta, która wpadnie Wam w łapki. Te lody to prawdziwa gratka dla miłośników mięty i czekolady. I można je zrobić w domu bez użycia maszynki do kręcenia lodów! Zjedliśmy je dzisiaj przy popołudniowej kawie i powiem Wam, że to połączenie było idealne :)






  • 3-4 garści świeżych listków mięty
  • 300 ml śmietany 36% tł.
  • 100 ml mleka 1,5% tł.
  • 2 żółtka
  • 4 płaskie łyżki cukru
  • odrobina soku z cytryny
  • 3-4 łyżki czekoladowych groszków


Listki mięty rozdrabniamy blenderem. Śmietanę i mleko wlewamy do garnka, dodajemy rozdrobnione listki mięty i cukier. Całość podgrzewamy na średnim ogniu mieszając aż cukier się rozpuści. Po tym czasie ściągamy garnek z ognia. Żółtka ubijamy i powoli wlewamy do ciepłej masy miętowej, ciągle ubijając ją podczas wlewania ubitych żółtek. Ponownie stawiamy garnek na małym gazie i całość gotujemy - ciągle mieszając - aż masa zgęstnieje. Gotową masę ściągamy z ognia, schładzamy i do zimnej dodajemy sok z cytryny oraz czekoladowe groszki. Masę możemy przecedzić przez drobne sitko lub pozostawić w niej kawałki miętowych listków. Masę wkładamy do zamrażarki. Co jakieś 30 minut przez co najmniej 2 godziny zaglądamy do zamrażarki i energicznie mieszamy masę (możemy ją nawet ubijać mikserem). Im dokładniej będziemy ubijać, tym ładniejszą konsystencję będą miały lody.





Przepis na chwilę kawowej przyjemności


Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia lodów na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


Fiołkowe mini serniczki z sosem karmelowym


Aromatyczny cukier fiołkowy, delikatny serek mascarpone i gęsty sos karmelowy - takie połączenie nie mogło się nie udać! Przysłowiową wisienką na torcie są świeże fiołki, których cudowny słodki aromat czuło się przy każdym kęsie. Ale nie martwcie się, jeśli nie macie świeżych fiołków - z powodzeniem można je zastąpić krystalizowanymi fiołkami lub całkowicie pominąć. To już ostatni deser z fiołkami wonnymi jaki zrobiłam w tym roku, bo sezon na nie się już niestety zakończył. Nie pozostaje więc nic innego jak czekać do następnego roku i wspominać cudowny smak tego deseru...




Biszkopt
  • 2 jajka
  • 3 łyżki cukru
  • 6 łyżek mąki
  • 2 łyżeczki kakao 
  • szczypta proszku do pieczenia

Białka ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy do nich stopniowo cukier oraz żółtka i dalej ubijamy do czasu aż cukier będzie niewyczuwalny. Następnie wsypujemy mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i kakaem. Delikatnie mieszamy. Ciasto przelewamy do formy i pieczemy w temperaturze około 190 stopni C. do tzw. suchego patyczka. Forma musi być na tyle duża, żeby po upieczeniu z biszkoptu można było wyciąć z niego 2 okręgi o średnicy 9 cm. 


Sernik fiołkowy
  • 250 g serka mascarpone
  • 3 łyżki cukru fiołkowego 
  • 2 łyżeczki żelatyny rozpuszczone w 100 ml gorącej wody

Serek mascarpone miksujemy z cukrem fiołkowym i rozpuszczoną w gorącej wodzie żelatyną. Z upieczonego biszkoptu wycinamy obręczami o średnicy 9 cm dwa koła i układamy je na dnie tych obręczy. Na biszkopt wylewamy masę serową i całość wstawiamy do lodówki do stężenia. 


   


Sos karmelowy
  • 4 łyżki cukru
  • 4 łyżki śmietanki 30% tł.
  • 1 łyżeczka masła

Cukier rozpuszczamy na suchej patelni i podgrzewamy do czasu aż zmieni kolor na bursztynowy. Wtedy dodajemy do niego śmietankę oraz masło i całość dokładnie mieszamy, tak aby utworzył się kremowy sos. 


Dodatkowo
  • kilkanaście świeżych lub krystalizowanych fiołków

Stężałe mini serniczki fiołkowe wyciągamy delikatnie z obręczy. Przed podaniem polewamy je sosem karmelowym i dekorujemy fiołkami.






Przepis na chwilę kawowej przyjemności


Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia deseru na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


piątek, 25 kwietnia 2014

Babka marmurkowa z białą czekoladą



W tym roku na naszym wielkanocnym stole nie było bab drożdżowych 
ani mazurków. Z braku czasu postawiłam na szybkie babki ucierane. Jedną z nich
 była babka marchewkowa, a drugą babka marmurkowa - prosta, ale bardzo 
dobra, oblana białą czekoladą - rozpływająca się w ustach. Na pewno
zrobię ją jeszcze nie raz, i to nie tylko na Wielkanoc. 




  • 4 jajka
  • 1 i 1/4 szklanki mąki + 2 łyżki mąki
  • 1/4 szklanki kakao
  • 1 łyżeczka cukru waniliowego 
  • 1 szklanka cukru
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 180 ml oleju
  • 200 g białej czekolady
  • maczek cukrowy do dekoracji


Jajka ubijamy z cukrem i cukrem waniliowym na puszystą masę. Dalej ubijając dodajemy do masy stopniowo olej oraz 1 i 1/4 szklanki mąki wymieszanej z proszkiem do pieczenia. 1/3 ciasta przekładamy do osobnej miski, a do pozostałych 2/3 ciasta dodajemy kakao i dokładnie mieszamy. Ciasto z kakaem przelewamy do formy. Następnie do jasnego ciasta dodajemy 2 łyżki mąki, mieszamy i wylewamy na ciasto kakaowe. Widelcem delikatnie gdzieniegdzie mieszamy obydwa kolory ciasta, tak aby utworzyły się esy floresy. Ciasto pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 190 stopni C. przez około 45-50 minut. Użyłam silikonowej formy na babę wielkanocną (z kominem) o średnicy 22 cm i wysokości 12 cm. Jeśli użyjecie blaszanej formy, to nie zapomnijcie jej wysmarować masłem lub margaryną i dokładnie wysypać kaszą manną lub bułką tartą. Upieczone i wystudzone ciasto polewamy białą czekoladą rozpuszczoną w kąpieli wodnej i posypujemy maczkiem cukrowym.




Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia ciasta na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


czwartek, 24 kwietnia 2014

Sałata w sosie jajeczno-śmietanowym


Przepis tak banalny, że aż wstyd go tutaj zamieszczać... Ale gdy ostatnio kilka osób zachwycało się tą sałatą, mówiło, że pierwszy raz jedzą ją z takim sosem, że bardzo im smakuje i prosiło o przepis, to stwierdziłam, że może warto go tutaj zamieścić, bo wychodzi na to, że sos na bazie żółtek i śmietany z dodatkiem octu i cukru, nie jest powszechnie znany. U mnie w domu od zawsze Mama tak podawała zieloną sałatę i przyznam się Wam, że to mój ulubiony sposób na sałatę. A może u Was też robi się taki sos do sałaty?




  • mała główka sałaty 
  • 2 jajka ugotowane na twardo
  • 2 łyżki cukru
  • 3 łyżeczki octu
  • mały kubek śmietany 12% tł. lub jogurtu naturalnego


Liście sałaty myjemy, suszymy i targamy na mniejsze kawałki. Żółtka ugotowanych na twardo jaj ucieramy z cukrem. Stopniowo dodajemy do nich ocet i dalej ucieramy, do czasu aż powstanie gładka masa bez grudek. Następnie dodajemy śmietanę lub jogurt i całość dokładnie mieszamy. Jeśli sos wyszedł zbyt słodki, dodajemy trochę octu, a jeśli zbyt kwaśny, to odrobinę cukru. Białka jaj kroimy w kostkę i dodajemy do sałaty. Sałatę polewamy sosem tuż przed podaniem i dokładnie mieszamy.




Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia sałaty na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Szczypiorkowy sos do jajek


Wymyśliłam sobie, że w tym roku na wielkanocne śniadanie będzie zielony sos szczypiorkowy. Nigdy takiego nie robiłam, ani tym bardziej nie jadłam, więc miałam pewne obawy czy będzie smaczny. Okazało się, że sos wyszedł świetny, o delikatnym zielonym kolorze i o smaku szczypiorku. Tak więc eksperyment uznaję za udany i zostawiam Wam przepis do wykorzystania nie tylko w okresie wielkanocnym, ale i na co dzień. 




  • 200 ml jogurtu naturalnego lub śmietany 12% tł.
  • 2-3 łyżki majonezu
  • duży pęczek grubego szczypioru
  • świeżo zmielony czarny pieprz
  • szczypta cukru
  • sól


Szczypior siekamy na mniejsze kawałki, a następnie rozdrabniamy go blenderem. Rozdrobiony szczypior mieszamy z jogurtem (lub śmietaną) i majonezem, doprawiamy do smaku solą, pieprzem i odrobiną cukru. Gotowy sos odstawiamy na kilka godzin żeby wszystkie smaki "się przegryzły".





Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia sosu na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


sobota, 19 kwietnia 2014

Babka marchewkowa


- Co pieczesz? - Babkę marchewkową.
- Marchewkową? Na Wielkanoc? Kto to będzie jadł?! - powiedział Krzysiek.

A po spróbowaniu pierwszego kawałka, sięgnął po kolejny i błyskawicznie zmienił zdanie na jej temat. I wcale mu się nie dziwię, bo ta babka marchewkowa jest naprawdę rewelacyjna: wilgotna, delikatnie słodka, z kawałkami suszonych fig i moreli - po prostu rozpływa się ustach. Pomarańczowy kolor ciasta i cukrowe marchewki tylko dodają jej uroku. Upiekłam ją w tradycyjnej formie na babkę wielkanocną, ale równie dobrze można ją zrobić w zwykłej prostokątnej foremce. 




Ciasto
  • 500 g obranej marchwi
  • 250 g cukru
  • 400 ml oleju
  • 4 jajka
  • 460 g mąki pszennej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 240 g suszonych fig
  • 100 g suszonych moreli


Do dekoracji
  • lukier
  • pomarańczowa masa cukrowa
  • zielona masa cukrowa


Obraną marchew kroimy na mniejsze kawałki i rozdrabniamy blenderem najdrobniej jak się da. Jajka ubijamy z cukrem na puszystą masę, dodajemy do niej rozdrobnioną marchewkę, olej oraz mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i wszytko ponownie miksujemy do uzyskania jednolitego gładkiego ciasta. Suszone figi i morele kroimy na mniejsze kawałki, wrzucamy je do ciasta i całość dokładnie mieszamy. Ciasto przelewamy do formy i pieczemy w temperaturze 190 stopni C. przez około 45-50 minut. Użyłam silikonowej formy na babę wielkanocną (z kominem) o średnicy 22 cm i wysokości 12 cm. Jeśli użyjecie blaszanej formy, to nie zapomnijcie jej wysmarować masłem lub margaryną i dokładnie wysypać kaszą manną lub bułką tartą. Upieczone, lekko przestudzone ciasto polewamy lukrem. Aby przygotować lukier mieszamy około 10 łyżek cukru pudru z 3 łyżkami gorącej wody i odrobiną soku wyciśniętego z cytryny. Zanim lukier zastygnie, babkę dekorujemy cukrowymi marchewkami. Przepis na masę cukrową znajdziecie TUTAJ





Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia ciasta na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


niedziela, 13 kwietnia 2014

Mocno czekoladowe ciasteczka


O tym, że wczoraj - czyli 12 kwietnia - był Dzień Czekolady, całkowicie bym zapomniała, gdyby nie Ada, która zaproponowała wspólne pieczenie ciasteczek i wyszperała przepis Sigrid Verbert na ciasteczka z gorzką czekoladą. Ciasteczka są bardzo słodkie i bardzo czekoladowe, na zewnątrz chrupiące, a w środku mięciutkie. Idealne dla wszystkich wielbicieli czekolady!




  • 370 g gorzkiej czekolady 
  • 160 g cukru trzcinowego
  • 110 g mąki pszennej 
  • 2 jajka
  • 60 g masła
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki soli
  • ok. 50 g groszków czekoladowych lub posiekanej czekolady do dekoracji

220 g czekolady razem z masłem rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Jajka z cukrem ubijamy na puszystą, białą masę - dodajemy do niej stopniowo rozpuszczoną z masłem czekoladę i dalej miksujemy. Następnie dosypujemy mąkę z proszkiem do pieczenia oraz solą, dodajemy posiekaną resztę czekolady (150 g) i całość dokładnie mieszamy. Blachę do pieczenia wykładamy papierem do pieczenia i łyżeczką nakładamy "kupki" ciasta - podczas pieczenia rozpłyną się i utworzą kółka. Po wierzchu posypujemy je czekoladowymi groszkami i pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 160 stopni C. przez około 15-20 minut. 





Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia ciasteczek na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


piątek, 11 kwietnia 2014

Cukier fiołkowy


Cukier fiołkowy marzył mi się już od jakiegoś czasu i w końcu udało mi się znaleźć tyle tych małych, słodko pachnących fioletowych kwiatów, że wystarczyło i do sernika na zimno, i do zrobienia cukru fiołkowego. W końcu mam swoje pół kilo fioletowego szczęścia - cieszę się z tego cukru jak dziecko z wymarzonej zabawki! Bo nie dość, że wygląda niezwykle dekoracyjnie, to jeszcze delikatnie pachnie fiołkami.




  • 20 g płatków fiołków wonnych (ok. 12 łyżek stołowych)
  • 500 g cukru (około 23-24 łyżki stołowe)

Z kwiatów fiołka odrywamy same płatki - jest to zajęcie dość monotonne i zajmuje trochę czasu, ale zapewniam Was, że warto się pomęczyć. Do moździerza wrzucamy cześć płatków oraz 2-3 łyżki cukru i ucieramy tak aby płatki rozdrobniły się i zabarwiły cukier na fioletowo. Czynność tę powtarzamy do wyczerpania wszystkich składników. Ja część płatków roztarłam z cukrem placami, tak aby pozostały ich większe fragmenty. Cukier fiołkowy można przygotować również za pomocą blendera - płatki fiołków rozdrabiamy z 2-3 łyżkami cukru, a następnie powstałą mieszaninę łączymy z pozostałym cukrem. Cukier fiołkowy wysypujemy cienką warstwą na tacę i suszymy przez kilka dni, mieszając go od czasu do czasu. Gotowy cukier przesypujemy do słoiczka. 





Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia cukru fiołkowego na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


wtorek, 8 kwietnia 2014

Tagliatelle z kurczakiem w sosie serowym


Podobne danie jeszcze w czasach studenckich często gościło na naszym stole, potem jakoś o nim zapomniałam, aż do wczoraj. Po imprezie zostało nam trochę serów, więc postanowiłam je wykorzystać do przygotowania tego prostego, ale bardzo smacznego dania. Użyłam serów: błękitny lazur, brie i camembert, ale równie dobrze sprawdzą się inne sery czy też inne ich proporcje. Przygotowanie mięsa z sosem i warzywami zajmuje niewiele więcej czasu niż ugotowanie makaronu, więc danie to idealnie sprawdzi się, gdy będziecie potrzebowali zrobić bardzo szybki i prosty, ale jednocześnie smaczny obiad. 




  • 200-250 g makaronu tagliatelle
  • 350-400 g piersi z kurczaka pokrojonej w paseczki 
  • 1 młoda cukinia pokrojona w plasterki
  • 2 garści pomidorków koktajlowych 
  • 120 g sera camembert 
  • 80 g sera brie
  • 50 g sera lazur błękitny 
  • 2 łyżki suszonego czosnku niedźwiedziego
  • świeżo zmielony czarny pieprz
  • sól

Makaron gotujemy al dente. Cukinię podsmażamy na odrobinie oliwy, dodajemy pokrojoną pierś z kurczaka, oprószamy solą oraz pieprzem i dusimy przez kilka minut. Następnie dorzucamy pokrojone ma mniejsze kawałki sery oraz czosnek niedźwiedzi. Całość - od czasu do czasu mieszając - dusimy do czasu aż sery utworzą kremowy sos. Na kilka minut przed końcem duszenia dodajemy pomidorki koktajlowe przekrojone na połówki. Na ugotowanym makaronie układamy kurczaka z warzywami i sosem, dekorujemy listkami bazylii. 




Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia potrawy na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


niedziela, 6 kwietnia 2014

Sernik na zimno z białą czekoladą i fiołkami


Od kiedy zainteresowałam się kwiatami jadalnymi - czyli już od jakichś dwóch lat - polowałam na fiołki wonne, ale jakoś zawsze było mi z nimi nie po drodze. A to przegapiłam ich okres kwitnienia, a to jak na złość nigdzie nie mogłam ich spotkać, a jak już rosły, to w takich miejscach, że nie nadawały się do jedzenia. W tym roku było podobnie: na trawnikach pod blokami i przy drogach było ich mnóstwo, ale to miejsca w których nie zbiera się kwiatów do jedzenia. Wybraliśmy się też kilka razy poza Kraków na wycieczki i przy okazji na poszukiwania fiołków, ale szczęście niestety nam nie dopisało. Już praktycznie straciłam nadzieję, że w tym roku znajdę fiołki. A tu wystarczyło przyjechać do Teściów do Lędzin, by znaleźć się w fiołkowym raju!!! Wprawdzie największy wysyp fiołków był tydzień temu, ale do tego weekendu też się co nieco uchowało, więc w końcu udało mi się trochę ich nazbierać. Fiołki o niezwykle intensywnym i słodkim zapachu idealnie komponują się z wszelkimi ciastami i deserami, dlatego też postanowiłam użyć ich do dekoracji sernika na zimno z białą czekoladą. Połączenie było strzałem w dziesiątkę, bo z każdym zbliżającym się do ust kęsem, wyczuwało się cudowny zapach fiołków. A poza tym sami przyznajcie, że ciasto udekorowane tymi kwiatami wygląda obłędnie! 




Kruchy spód kakaowy 
  • około 50-60 g mąki pszennej
  • 10 g kakao
  • 30 g cukru
  • 1 żółtko 
  • 25 g zimnego masła + masło do wysmarowania formy
  • 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia


Z podanych składników zagniatamy szybko kruche ciasto i wkładamy je na 30 minut do lodówki. Okrągłą tortownicę o średnicy 15 cm smarujemy masłem. Schłodzone ciasto cienko rozwałkowujemy, wylepiamy nim spód tortownicy i pieczemy  w piekarniku nagrzanym do temperatury 200 stopni C. przez około 10 minut


Masa serowa
  •  500 g serka mascarpone
  • 150 g białej czekolady
  • 1,5 łyżki żelatyny rozpuszczonej w 75 ml gorącej wody
  • świeże fiołki wonne do dekoracji

Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Serek mascarpone miksujemy z rozpuszczoną czekoladą. Pod koniec miksowania dodajemy rozpuszczoną żelatynę. Masę serową wykładamy na upieczony kruchy spód i wkładamy do lodówki do stężenia. Gdy sernik całkowicie zastygnie, wyciągamy go z tortownicy i na wierzchu dekorujemy fiołkami.




Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia ciasta na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


sobota, 5 kwietnia 2014

Zupa grzybowa Babci Helenki


Pewnie jestem stronnicza, ale uważam że zupy Babci Helenki są najlepsze na świecie! Nic nie dorówna babcinej zalewajce, zabielanemu czerwonemu barszczowi, ogórkowej, pomidorowej czy grzybowej. W tych zupach ukryty jest smak mojego dzieciństwa i wiąże się z nimi mnóstwo miłych wspomnień. Możecie się śmiać, ale ostatnio po raz pierwszy odważyłam się ugotować zupę grzybową z babcinego przepisu - wyszła świetnie, ale i tak nie ma to jak ugotowana przez Babcię - bo ta babcina zawiera jeszcze sekretny element - miłość do wnuków :) Ze zdobyciem przepisu było trochę zachodu, bo Babcia robi przecież wszystko "na oko". W końcu jednak po wnikliwych obserwacjach się udało i mogę się z Wami podzielić przepisem na jedną z zup mojego dzieciństwa. 




  • około 450-500 g grzybów leśnych (świeżych lub mrożonych) 
  • 2 średnie cebule
  • 2,5-3 l. bulionu (drobiowego lub warzywnego)
  • 3 łyżki mąki
  • 3 łyżki śmietany 12% tł.
  • odrobina mleka
  • pieprz
  • sól
  • oliwa
  • makaron typu łazanki


Grzyby kroimy na połówki, a jeśli są małe, zostawiamy je w całości. Cebulę kroimy w drobną kostkę i dusimy na oliwie do czasu aż się zeszkli. Następnie dodajemy grzyby i całość dusimy przez około 10-15 minut. Podduszone grzyby wraz z cebulą przekładamy do garnka, zalewamy bulionem, solimy do smaku i gotujemy przez około 60-90 minut. Mąkę rozrabiamy w odrobinie wody, tak aby nie było żadnych grudek i dodajemy do niej śmietanę i kilka łyżek gorącej zupy. Całość dokładnie mieszamy i powoli wlewamy do zupy, cały czas mieszając. Zupę doprawiamy pieprzem oraz solą i gotujemy jeszcze kilka minut. Osobno gotujemy makaron. U nas zupę grzybową je się z makaronem łazanki lub ze świderkami. 




Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia zupy na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.


wtorek, 1 kwietnia 2014

Tarta Tatin


Słynną tartę Tatin robiłam już kilka razy, ale nigdy nie udawało mi się zrobić jej zdjęcia, bo zawsze znikała w ekspresowym tempie. Ostatnio w końcu udało mi się uratować przed zjedzeniem ostatni kawałek i zrobić mu zdjęcie. Trochę żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia całej tarty przed pokrojeniem, bo z ułożonymi obok siebie i upieczonymi połówkami jabłek pokrytymi karmelem wygląda naprawdę bardzo smakowicie, a na pojedynczym kawałku niestety nie widać tego efektu. Tarta Tatin swoje korzenie ma w małym francuskim miasteczku i jak wiele znanych i cenionych dań czy ciast, powstała zupełnie przez przypadek. Dwie siostry - Stefania i Karolina - prowadziły rodzinny hotelik wraz z restauracją. Karolina, młodsza i ładniejsza z sióstr zajmowała się przyjmowaniem gości, natomiast Stefania - niezwykle pracowita, ale mniej bystra - zajmowała się kuchnią. Jej wielką specjalnością był placek z jabłkami. Któregoś dnia w pełni sezonu łowieckiego, hotelik zapełnił się myśliwymi i Karolina była w swoim żywiole. Zapracowana Stefania zazdrościła siostrze powodzenia i to podobno było przyczyną katastrofy, która później okazała się wielkim sukcesem. Rozkojarzona Stefania wstawiła do pieca placek jabłkowy, jednak zapomniała o dodaniu ciasta. Przypomniała sobie o tym, kiedy jabłka zdążyły się już ładnie przypiec. Niewiele myśląc przykryła je wcześniej przygotowanym ciastem i ponownie wstawiła do piekarnika. Następnie upieczony placek odwróciła "do góry nogami" i podała gościom, którzy wprost oniemieli z zachwytu. I tak ciasto weszło do kanonu słynnych deserów pod nazwą tarta Tatin. Historię powstania tarty znalazłam w książce Hanny Szymanderskiej Dania z anegdotą i z niej też pochodzi ten przepis, nieznacznie przeze mnie zmodyfikowany. 




Ciasto
  • 200 g mąki pszennej 
  • 125 g masła
  • 1-2 łyżeczki cukru pudru
  • 1 jajko
  • szczypta soli

Mąkę siekamy z solą, cukrem i zimnym masłem. Następnie wbijamy jajko i szybko zagniatamy. Jeśli ciasto jest zbyt suche, możemy dodać odrobinę zimnej wody. Ciasto zawijamy w folię i wkładamy do lodówki na około 60 minut.


Farsz
  • 1 kg winnych jabłek (użyłam odmiany Reneta)
  • 125 g cukru pudru
  • 2 łyżki ekstraktu waniliowego
  • 125 g masła

Na patelni topimy masło, dodajemy cukier oraz ekstrakt waniliowy i smażymy do czasu aż powstanie karmel. Gotowy karmel szybko przekładamy do okrągłej formy na tartę wysmarowanej masłem. Obrane jabłka przekrawamy na pół, usuwamy z nich gniazda nasienne i układamy na karmelu jedno przy drugim płaską stroną do spodu. Formę wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni C. na około 25 minut, po czym wyjmujemy, lekko studzimy i przykrywamy przygotowanym wcześniej ciastem (rozwałkowanym na placek o średnicy odrobinę większej niż średnica formy). Brzegi ciasta staramy się wsunąć do środka formy (pomiędzy jabłka i ściankę formy). Ciasto nakłuwany równomiernie widelcem i pieczemy przez około 20-30 minut. Upieczone i ładnie zrumienione ciasto wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy na kilka minut, a następnie przykrywamy formę dużym okrągłym talerzem i odwracamy do góry dnem. Taki sposób pieczenia sprawia, że połówki jabłek pozostają całe, ale w środku zamieniają się w delikatny puch, a wypływający z nich sok łączy się z karmelem, tworząc niezwykle smaczny sos. Klasycznie tartę Tatin podaje się na gorąco z lodami waniliowymi lub bitą śmietaną z odrobina koniaku.




Drogi Czytelniku, jeśli wykorzystałeś ten przepis, zapraszam Cię do przesłania zdjęcia tarty na adres mailowy: anna.m.loska@gmail.com. Zdjęcie zostanie dołączone do albumu na Facebooku z potrawami wykonanymi przez Czytelników.