piątek, 30 marca 2012

Ostro i z orzeszkami, czyli kurczak po syczuańsku

Kurczak po syczuańsku to była pierwsza potrwa jaką zjadłam podczas ubiegłorocznego pobytu w Chinach. I zarazem była to najostrzejsza potrawa jaką jadłam w życiu :):):) Połączenie kurczaka, papryki i orzeszków ziemnych bardzo mi wtedy zasmakowało. Postanowiłam więc przygotować tę potrawę w domu. Moja wersja od tej którą jadłam w Chinach różni się kolorem papryki: zieloną zamieniłam na czerwoną. Użyłam też mniejszej ilości papryczek chili.




  • 2 duże piersi z kurczaka
  • 1 czerwona papryka
  • 3 dymki
  • 3-4 suszone czerwone papryczki chili moczone w wodzie przez 10 minut
  • roztrzepane białko z jajka
  • 4 łyżeczki mąki ziemniaczanej rozprowadzone w 4 łyżkach wody
  • sól
  • 1 łyżka wina ryżowego
  • 3 łyżki jasnego sosu sojowego
  • kilka małych kawałków korzenia imbiru
  • 120 g uprażonych orzechów ziemnych





Mięso kroimy w kostkę, wkładamy do miski i dokładnie mieszamy z białkiem i rozprowadzoną w wodzie mąką ziemniaczaną. Kurczaka przekładamy na rozgrzaną patelnię i ciągle mieszając, smażymy do czasu aż się lekko zarumieni. Po tym czasie kurczaka przekładamy na talerz, a na patelni dusimy pokrojoną w kostkę (zbliżoną wielkością do kawałków mięsa) paprykę, dymkę, pokrojone na mniejsze kawałki papryczki chili i imbir. Ciągle mieszając smażymy przez 10 minut, następnie dodajemy usmażonego wcześniej kurczaka, wino ryżowe i sos sojowy i jeszcze trochę dusimy wszystko razem. Na końcu mieszamy wszystko z orzechami ziemnymi. Podajemy z makaronem ryżowym lub ryżem. 




środa, 28 marca 2012

Muffiny malinowo-serowe

Zachciało mi się czegoś z malinami i z serem i jeszcze najlepiej żeby to coś było słodkie! I żeby się szybko zrobiło! A jak słodkie i szybko to wiadomo, że najlepiej zrobić muffiny :) W chwilach takich zachcianek cieszę się, że latem zamroziłam dość dużo malin i teraz są jak znalazł. Pokombinowałam trochę z przepisem i obawiałam się czy muffiny w ogóle wyrosną... Na szczęście wyrosły. A połączenie sera i malin w jednej babeczce, to jest właśnie to o co mi chodziło :):):)




Robimy ciasto. Suche składniki mieszamy w jednej misce, a drugiej mieszamy mokre, a następnie łączymy je razem:
  • 2 i 1/2 szklanki mąki pszennej
  • 1/2 szklanki cukru
  • szczypta soli
  • 1 łyżeczka cukru waniliowego
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 50 ml mleka
  • 450 ml jogurtu malinowego (ja użyłam wersji light).


Przygotowujemy masę serową z:
  • 250 g białego sera (ja użyłam chudego)
  • 1 żółtka
  • 1 łyżki cukru
  • 3 łyżeczek cukru waniliowego.

Do formy po pieczenia muffinów wykładamy papierowe papilotki. Do połowy wysokości każdej papilotki nakładamy ciasto, następnie masę serową i kilka malin. Pieczemy w piekarniku w 180 stopniach C. przez 25 minut.



Z podanych składników wyszło mi 19 dużych muffinów. Są delikatnie wilgotne i lekko słodkie. I do tego ten smak sera i malin...coś pysznego :):):) Jeden taki muffinek ma 186 kcal. Na pewno zrobię je jeszcze nie raz, ale wtedy spróbuję dać ser do środka a na wierzch same maliny.

wtorek, 27 marca 2012

Coś dobrego na kanapkę, czyli pieczony karczek z kolorowym pieprzem

Nie przepadam na kupnymi wędlinami i prawie wcale ich nie jem. Uwielbiam natomiast pieczone w domu mięso, które idealnie nadaje się na kanapki. Nad kupnymi ma tę przewagę, że jest pozbawione konserwantów i innych sztucznych dodatków. Sami je przygotowujemy, a więc dokładnie wiemy z czego się składa :):):) Tym razem postanowiłam upiec karczek wieprzowy w kolorowym pieprzu. Pokrojony na plasterki nadaje się i do codziennych kanapek i na wielkanocne śniadanie :)




  • 500 - 600 g karczku wieprzowego
  • kolorowy pieprz w kulkach

  • 2 łyżki soli
  • 2 łyżki majeranku
  • 1 łyżeczka cząbru
  • 3 duże ząbki czosnku
  • 2-3 łyżki oliwy
  • 2-3 ziarenka jałowca
  • 2 łyżeczki czarnego pieprzu
  • 2 łyżki musztardy
  • 2 łyżki octu balsamicznego
  • 2 kieliszki czystej wódki

Z podanych składników przygotowujemy pastę i dokładnie nacieramy nią cały kawałek mięsa. Po wierzchu posypujemy go obficie kulkami kolorowego pieprzu, wkładamy do szczelnie zamkniętego pojemnika, a następnie do lodówki i pozostawiamy tam na 2-3 dni. Po upływie tego czasu wkładamy mięso do rękawa do pieczenia, a następnie do naczynia żaroodpornego i pieczemy przez około 90 minut.




piątek, 23 marca 2012

Tagliatelle nero w sosie borowikowo-truflowym

Dziś 23 marca, czyli świętujemy 28. urodziny mojego Męża :) A skoro świętujemy, to na kolację musiało być coś specjalnego. Wymyśliłam, że będzie to makaron tagliatelle nero, który przywieźliśmy z Rzymu, z sosem borowikowo-truflowym. Trufle w Krakowie ciężko znaleźć, ale udało mi się kupić pastę borowikowo-truflową. Długo szukałam jakiegoś ciekawego przepisu, ale ostatecznie - jak zwykle zresztą - z każdego wzięłam po trochu :):):) Sos wyszedł rewelacyjny: kremowy, z delikatnym aromatem trufli. Do tego włoskie winko i pyszna kolacja gotowa :)




  • makaron tagliatelle nero
  • 80 g pasty borowikowo-truflowej
  • garść suszonych borowików
  • 1 pierś z kurczaka
  • 3 łyżki śmietany 12%
  • świeży tymianek
  • świeżo zmielony pieprz czarny
  • sól


Suszone grzyby zalewamy na kilka godzin wodą, a następnie gotujemy do miękkości. Pierś z kurczaka kroimy w kostkę i dusimy na patelni razem z drobno posiekanym tymiankiem i solą. Gdy mięso jest już miękkie, dodajemy pastę borowikowo-truflową, ugotowane borowiki i śmietanę. Wszystko dokładnie mieszamy i doprawiamy świeżo zmielonym pieprzem. Makaron gotujemy w osolonej wodzie i wykładamy na talerze. Na środek makaronu wykładamy pierś z kurczaka z sosem borowikowo-truflowym i posypujemy świeżym tymiankiem. 





Przygotowanie tego dania jest niezwykle proste. I szybkie. Zrobienie go zajmuje maksymalnie 30 minut. A po tym czasie możemy delektować się kremowym sosem i włoskim makaronem, popijając włoskie wino :):):)






Szybko, prosto i lekko, czyli odchudzona panna cotta :)


Panna cottę uwielbiam!!! Ale każdy wie, że w swojej oryginalnej formie deser ten ma niestety mnóstwo kalorii... A dzisiaj odkryłam odchudzoną wersję panna cotty!!! :) Oczywiście nazwa "panna cotta" jest w tym przypadku nazwą umowną, bo deseru bez gotowanej śmietanki panna cottą nazwać raczej już nie można... Jednakże wygląda jak panna cotta, więc u mnie deser ten uzyskał nazwę odchudzonej panna cotty :):):) Przepis podała mi znajoma z jednego z serwisów internetowych. Jestem nim zachwycona, bo jest banalny i szybki w wykonaniu. I do tego bardzo smaczny i zdrowy :)



  • 200 g jogurtu naturalnego (ja użyłam jogurtu greckiego)
  • 1,5 łyżeczki żelatyny
  • 6 łyżek ciepłej wody
  • 100 ml mleka 1.5% tł.
  • miód lub stevia 
  • ulubione owoce




Jogurt łączymy z mlekiem. Żelatynę rozpuszczamy w ciepłej wodzie, a gdy przestygnie mieszamy ją z masą jogurtową. Jogurt dosładzamy (lub nie) według własnego uznania miodem lub stwvią i przelewamy do kokilek, filiżanek lub innych małych naczyń. Z takiej ilości składników wyszły mi 3 panna cotty. Kokilki wstawiamy do lodówki, do czasu aż stężeją. Gotowy deser wyciągamy z kokilek na talerzyki. Aby sobie to ułatwić, można kokilki włożyć na kilka sekund do ciepłej wody, ale trzeba uważać, żeby nie przesadzić i nie rozpuścić deseru :) Następnie robimy mus lub sos z ulubionych owoców, polewamy nim deser, dekorujemy świeżymi owocami i możemy już jeść odchudzoną wersję panna cotty. Ja jedną panna cottę zrobiłam z musem truskawek, drugą musem z owoców kiwi, a tzrecią z sosem z malin :)




Oczywiście taka wersja panna cotty ma zupełnie inny smak niż ta prawdziwa, ale i tak przypadła mi do gustu i  na pewno zrobię ją jeszcze nie raz :):):)


środa, 21 marca 2012

Kremowa zupa z marchewki

Od kilku dni chodziło za mną coś marchewkowego :):):) Nie mogłam się zdecydować czy zrobić ciasto marchewkowe, czy zupę, czy też może marchewkę do mięsa. W końcu na pierwszy ogień poszła zupa-krem. Robiłam ją pierwszy raz, powstała ze zlepków różnych przepisów znalezionych w internecie i wyszła wyśmienita: wyrazista w smaku i jednocześnie delikatna...




  • 500 - 600 g marchwi 
  • 2 litry bulionu warzywnego
  • 120 ml świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżeczka masła
  • sól
  • pieprz
  • cukier
  • imbir
  • szczypiorek
  • grzanki

Marchewkę obieramy, kroimy na 3-4 cm kawałki i zalewamy bulionem warzywnym. Dodajemy czosnek przeciśnięty przez praskę i gotujemy do czasu aż marchewka będzie miękka. Marchewkę wrzucamy do blendera i miksujemy z sokiem pomarańczowym i połową buliony pozostałą z gotowania marchewki. Tak powstały krem przekładamy ponownie do garnka, dodajemy masło, doprawiamy solą, pieprzem, cukrem i imbirem i jeszcze chwilę gotujemy. Gdyby zupa wyszła za gęsta, dolewamy pozostały bulion. Zupę podajemy z grzankami i szczypiorkiem. 


  

niedziela, 18 marca 2012

Tort dla Ślązaka na śląską parapetówkę

Torty w stylu angielskim - czyli w masie cukrowej - są piękne i dają nieskończenie wiele możliwości dekoracji. Z masy cukrowej, zwanej też lukrem plastycznym, można ulepić co nam się tylko zamarzy: proste kwiaty i listki, zwierzęta, samochody, postaci ludzi i wiele wiele innych. Dzięki temu taki tort może być indywidualnie dostosowany do okazji i do osoby, która ma być nim obdarowana :) Zawsze myślałam, że taki tort jest ciężko zrobić. Sądziłam, że równe obłożenie go masą cukrową jest skomplikowane i że tylko zawodowi cukiernicy to potrafią. Mimo to miałam wielką ochotę zmierzyć się z takim tortem. Okazja do jego zrobienia też była: parapetówka u Przyjaciela. Zaczęłam więc czytać fora internetowe poświęcone tortom angielskim, oglądać filmiki instruktażowe, poszukiwać najlepszego przepisu na masę cukrową i okazało się, że nie jest to takie trudne jak mi się na początku wydawało. Jako że tort miał być dla Ślązaka na śląską parapetówkę, to musiał mieć jakiś śląski akcent. Ze Śląskiem kojarzy mi się oczywiście górnik. Tak więc powstał mój pierwszy tort w stylu angielskim z górnikiem :):):)




Wiem, że nie jest doskonały. Zwłaszcza lepienie figurek muszę dopracować. Ale i tak nieskromnie uważam, że jak na pierwszy raz z tortem w stylu angielskim, wyszło mi to bardzo dobrze :):):)

Wykonanie tortu zaczynamy od upieczenia biszkoptu. Przepis na biszkopt znajdziecie TU. Ścinamy górę biszkoptu, a pozostałą część przekrawamy na 2 równej grubości blaty. Obydwa biszkoptowe blaty nasączamy. Ja użyłam do tego celu mocnej kawy rozpuszczalnej z cukrem i z wódką.

Masy do przełożenia biszkoptu oczywiście mogą być dowolne. Ja użyłam dwóch mas: masy kajmakowej i masy waniliowej. 

Aby zrobić masę kajmakową, miksujemy ze sobą:
  • puszkę gotowej masy kajmakowej
  • 250 g serka mascarpone.

Natomiast masę waniliową uzyskamy po utarciu ze sobą:
  • ugotowanego budyniu waniliowego
  • 200 g masła
  • 1 cukru waniliowego
  • 1/2 szklanki cukru pudru.

Jeden biszkopt układamy na dnie tortownicy. Rozsmarowujemy na nim masę kajmakową, posypujemy 2 garściami drobno zmielonych orzechów laskowych i pokruszonym ściętym wcześniej wierzchem biszkoptu. Następnie rozsmarowujemy połowę masy waniliowej i przykrywamy drugim biszkoptem. Taki tort wkładamy na co najmniej godzinę do lodówki, żeby masy stężały. Po godzinie wyciągamy tort z tortownicy i dokładnie smarujemy jego wierzch i boki dowolną masą na bazie masła. Ja użyłam pozostałej części masy waniliowej, ale równie dobrze może to być masło utarte z cukrem pudrem. Bardzo ważne jest, żeby to była masa na bazie masła - zwłaszcza gdy tort przełożymy masą śmietanową - gdyż masa na bazie masła odizoluje masy, którymi tort został przełożony od masy cukrowej, którą pokryjemy tort. Masa śmietanowa powoduje rozpuszczanie się masy cukrowej!!! Tort posmarowany masą wkładamy ponownie do lodówki, by masa stężała. 

A tymczasem możemy zająć się przygotowaniem masy cukrowej. Aby ją zrobić będziemy potrzebowali:
  • 800 g cukru pudru
  • 100 g glukozy w proszku
  • 4 łyżeczki żelatyny
  • 70 ml zimnej wody
  • 2 łyżeczki margaryny Planta
  • aromat migdałowy.
Żelatynę wsypujemy do miski i zalewamy zimną wodą, odstawiamy na około 5 minut. Po tym czasie miskę z żelatyną ustawiamy nad parą wodną i mieszamy aż zrobi się rzadsza. Wsypujemy glukozę i dodajemy Plantę. Wszystko mieszamy jeszcze chwilę do czasu rozpuszczenia się margaryny i następnie odstawiamy do ostygnięcia. Bardzo ważne jest, żeby nie dopuścić do zagotowania się masy!!! Jeśli by się tak stało, to masę należy wyrzucić i  zacząć jeszcze raz!!! Do ostudzonej masy dodajemy aromat migdałowy, stopniowo dosypujemy cukier puder i wyrabiamy do czasu, aż masa będzie plastyczna. Gdyby się okazało, że masa wyszła zbyt klejąca, należy dosypać do niej jeszcze trochę cukru pudru, a jeśli będzie za sucha, wystarczy dodać łyżeczkę Planty. Tak przygotowaną masę możemy barwić na dowolne kolory przy użyciu barwników spożywczych (najlepiej tych w proszku). Masa nadaje się zarówno do obłożenia tortu, jak i do lepienia figurek.  

Śliczne zielone korale, które mam na sobie na tym zdjęciu, 
są dziełem Wioli z bloga Wioletkowo Handmade :):):)

Figurki najlepiej jest ulepić nieco wcześniej, żeby mogły stężeć. Ja lepiłam je tuż przed dekoracją tortu i tym sposobem z butelki whisky, którą trzyma górnik, zrobił się bukłak, gdyż masa nie miała kiedy dobrze stężeć i figurki deformowały mi się przy każdym mocniejszym ściśnięciu. 

Większą cześć masy cukrowej rozwałkowujemy na grubość około 5 mm. Powierzchnia rozwałkowanej masy musi być tak duża, żeby dokładnie przykryła wierzch tortu i jego boki. Delikatnie przenosimy ją na tort  i wygładzamy. Jak to dobrze zrobić, najlepiej jest zobaczyć na filmikach instruktażowych, których w internecie jest bardzo dużo. Odcinamy zbędną część masy i możemy dekorować tort. Dół tortu ozdobiłam kuleczkami z czerwonej masy cukrowej, a wierzch tortu figurką górnika, czapką górniczą, młotem i kilofem oraz kupką węgla :) Zrobiłam też napis z czarnego barwnika spożywczego wymieszanego z odrobiną wody. Poszczególne elementy z masy cukrowej (czerwone kulki i figurki) przyklejałam do tortu za pomocą lukru, ale można też zrobić to przy użyciu wody lub za pomocą specjalnego kleju jadalnego.    




Pierwsze koty za płoty :):):) Już wiem co i jak się robi, więc na pewno zrobię jeszcze niejeden tort w stylu angielskim. A na zdjęciu poniżej Janek ze swoim tortem :):):)



piątek, 16 marca 2012

Trochę Afryki, czyli wołowina w sosie bakłażanowym

Przepis ten wyszperałam już ładnych kilka lat temu w "Kuchniach Świata". Był przypisany do rozdziału z kuchnią Czarnej Afryki z obszarów na południe od Sahary. Tak więc nie mam pojęcia z jakiego konkretnie kraju pochodzi, ale nie zmienia to faktu, że jest to bardzo smaczny pomysł na gulasz :) W oryginalnym przepisie, gulasz ten podaje się ze słodkimi ziemniakami, które obydwoje z Mężem bardzo lubimy, więc gdy kupuję bakłażany będące jednym z głównych składników tej potrawy, to nigdy nie zapominam o batatach :)




  • 600 g pręgi wołowej
  • 2 cebule pokrojone w drobną kostkę
  • puszka pomidorów
  • 1 czerwona papryczka chili drobno posiekana
  • 2 bakłażany
  • 4 zmiażdżone ząbki czosnku
  • 2 łyżki koncentratu pomidorowego
  • tymianek
  • oregano
  • sól
  • świeżo zmielony czarny pieprz
  • 900 ml wywaru z kurczaka lub wody


Mięso kroimy w kostkę, oprószamy solą, pieprzem i tymiankiem, a następnie smażymy około 10 minut, aż się zarumieni. Po tym czasie mięso przekładamy do dużego garnka, a na patelni smażymy przez kilka minut cebulę i czosnek. Po chwili dodajemy pomidory pokrojone w kostkę wraz z zalewą i dusimy około 10 minut, od czasu do czasu je mieszając. Uduszone warzywa przekładamy do garnka z mięsem, doprawiamy oregano i w razie potrzeby solą i pieprzem. Wszystko dokładnie mieszamy, zalewamy wywarem z kurczaka lub wodą, doprowadzamy do wrzenia i dusimy na małym ogniu pod przykryciem do czasu aż mięso będzie prawie miękkie. Bakłażany kroimy w kostkę, dodajemy do prawie miękkiego mięsa i dusimy jeszcze przez około 30 minut. 

Tak przygotowany gulasz podajemy z batatami lub ryżem, ale równie dobrze smakuje ze zwykłymi ziemniakami :)




środa, 14 marca 2012

Bułeczki razowe zainspirowane lenistwem :)

Z lenistwa zazwyczaj nic się nie robi... Natomiast ja z lenistwa upiekłam bułeczki razowe :):):) Tak, tak! Z lenistwa! Nie chciało mi się wczoraj iść do sklepu po chleb i kombinowałam co by tu zrobić, żeby nie wychodzić z domu i żeby mieć świeże pieczywo. W końcu wymyśliłam, że przecież mogę sama coś upiec! Poszperałam w internecie i na blogu Z Chaty Na Końcu Wsi znalazłam przepis na bułeczki razowe. Wszystkie potrzebne składniki miałam w domu, więc od razu zabrałam się do pracy i tak oto powstały świeżutkie i pachnące bułeczki :)



  • 80 g płatków owsianych
  • 420 ml wody
  • 1 opakowanie drożdży instant (7g)
  • 200 g mąki żytniej razowej lub pszennej razowej (ja użyłam żytniej)
  • 300 g mąki pszennej białej
  • 2 łyżeczki soli
  • 1 łyżeczka cukru
  • 2 łyżki oliwy 


Płatki owsiane zalewamy 120 ml wrzącej wody i odstawiamy na 10-15 minut, żeby zmiękły. Do 300 ml ciepłej wody wsypujemy drożdże i odstawiamy na 5 minut. Do wody z drożdżami dodajemy namoczone płatki oraz pozostałe składniki. Wyrabiamy ciasto. Ciasto jest dość klejące, więc w razie potrzeby można zmoczyć ręce w w wodzie lub nasmarować je oliwą. Wyrobione ciasto odstawiamy pod przykryciem na godzinę w ciepłe miejsce. Po tym czasie formujemy z ciasta bułeczki i układamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Mi wyszło 9 małych sztuk. W oryginalnym przepisie bułeczki należy posmarować oliwą i posypać płatkami owsianymi. Ja moje bułeczki posypałam ziarnami słonecznika. Bułeczki odstawiamy na 40 minut do wyrośnięcia, a następnie pieczemy je przez 25-30 minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni C.




Bułeczki z mąki żytniej są bardziej wilgotne i mniej wyrośnięte niż bułeczki z maki pszennej, ale bardzo smaczne i sycące :)

wtorek, 13 marca 2012

Torcik kajmakowo-śmietanowy

Inspiracją do stworzenia tego torcika było ciasto krówka. Postanowiłam stworzyć coś podobnego w smaku, ale na cieście biszkoptowym i w formie tortu. Tort miał być dla Kasi T., bo w niedzielę miała urodziny :):):) Niestety nie udało nam się dzisiaj spotkać, więc głównym konsumentem tortu jest mój Mąż :) A dla Kasi na następne spotkanie upiekę coś innego :)




Biszkopt
  • 4 jajka
  • 3/4 szklanki cukru
  • 1 i 1/4 szklanki mąki
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 3 łyżki kakao
  • 3 garści zmielonych orzechów włoskich

Żółtka oddzielamy od białek. Białka ubijamy na sztywną pianę, wsypujemy 1/4 szklanki cukru i jeszcze trochę ubijamy. Następnie dodajemy po 2 żółtka i cukier. Ubijamy aż cukier będzie niewyczuwalny. Do powstałej masy przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia i delikatnie mieszamy. Dodajemy kakao i znowu mieszamy. Tortownicę smarujemy margaryną, wylewamy na nią ciasto i pieczemy w temperaturze około 180 stopni C. Podane proporcje składników są odpowiednie na tortownicę o średnicy 20 cm.


Masa kajmakowa
  • 1 puszka gotowej masy kajmakowej 
  • 1 kostka miękkiego masła
Masę kajmakową miksujemy z miękkim masłem i gotowe :)

Masa śmietanowa
  • 500 ml śmietany 30%
  • 1 cukier waniliowy
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 3 g żelatyny rozpuszczonej w letniej wodzie
Śmietanę ubijamy z cukrem pudrem i cukrem waniliowym, a następnie dodajemy rozpuszczoną żelatynę.

Biszkopt przekrawamy na 2 części. Każdą z nich nasączmy spirytusem lub np. mocną kawą rozpuszczalną. Na pierwszym biszkopcie rozsmarowujemy równomiernie masę kajmakową, następnie pokrywamy ją warstwą zmielonych orzechów włoskich, na nich rozsmarowujemy masę śmietanową i przykrywamy drugim biszkoptem. Całość wkładamy na około godzinę do lodówki, żeby masy stężały. Po tym czasie wyciągamy tort z tortownicy i dowolnie go dekorujemy. Ja użyłam do tego celu resztki mas, które mi zostały i posypkę czekoladową. Tort przechowujemy w lodówce.



poniedziałek, 12 marca 2012

Ryba po grecku.

Potrawa ta - jak i przepis na nią - jest stara jak świat i wszystkim dobrze znana. Mimo to postanowiłam  umieścić ją na moim blogu. Odkąd sięgam pamięcią, była przygotowywana w mojej rodzinie. A mam tu na myśli oczywiście rybę po grecku. Skąd się wzięła taka dziwna nazwa dla tej potrawy, pewnie nigdy się nie dowiemy. Faktem jednak jest, że z Grecją niewiele ma wspólnego, a Grecy pierwszy raz o niej słyszą podczas pobytu w Polsce :):):) Chodziła za mną już od kilku dni i dzisiaj w końcu ją zrobiłam.




  • 500g filetów z dowolnej ryby (ja użyłam mintaja)
  • 1 por
  • 1 cebula
  • 5-6 marchewek
  • 1/2 dużego selera lub 1 mały
  • 1 duża pietruszka
  • 1 słoiczek (200g) koncentratu pomidorowego
  • sól
  • pieprz
  • cukier
  • liście laurowe
  • ziele angielskie
  • sok z cytryny


Cebulę kroimy w kostkę, pora w plasterki i podsmażamy na patelni. Dodajemy utarte na grubych oczkach marchewki, pietruszkę i selera. Dorzucamy 2 liście laurowe, 2-3 ziela angielskie, dolewamy trochę wody, doprawiamy solą i pieprzem i wszystko razem dusimy do czasu, aż wszystkie warzywa będą miękkie. Należy jednak bardzo uważać, żeby ich nie rozgotować. Dodajemy koncentrat pomidorowy, około 2 łyżeczki cukru i jeszcze kilka minut dusimy. W czasie gdy warzywa się duszą, smażymy na patelni filety skropione delikatnie sokiem z cytryny. Możemy filety przed smażeniem oprószyć też mąką, ale ja z tego zrezygnowałam. Po upieczeniu rybę rozdrabniamy widelcem na mniejsze kawałki. 


Gorące warzywa i rybę układamy warstwami w dużej salaterce. Najlepiej smakuje na drugi dzień, gdy wszystko razem się przegryzie. Rybę po grecku można jeść i na zimno i na gorąco, ale według mnie najsmaczniejsza jest na zimno :)



piątek, 9 marca 2012

Naleśniki kukurydziane zapiekane z kurczakiem, rukolą i camembertem.

Zastanawiałam się co by tu zrobić na wczorajszą kolację: tak żeby było i smacznie, i na ciepło, i szybko. W końcu przypomniałam sobie o naleśnikach kukurydzianych. Pierwszy raz jadałam je u Przyjaciółki jeszcze w studenckich czasach. Jest to danie szybkie i proste w wykonaniu, a w zależności od tego jakie zrobimy nadzienie, za każdym razem będzie inaczej smakowało :) Wczoraj postawiłam na kurczaka, rukolę i camembert i tak oto powstała pyszna kolacja.




Składniki na naleśniki:
  • 90 g mąki pszennej
  • 90 g mąki kukurydzianej 
  • 250 ml mleka
  • 2 jajka
  • plaska łyżeczka soli
  • 1/2 łyżeczki sody
  • 1 łyżka curry
  • ulubione zioła (ja użyłam bazylii i oregano).


Mieszamy obydwa rodzaje mąki z mlekiem, jajkami i sodą. Dodajemy około łyżkę curry i ulubione zioła. Doprawiamy solą. Jeśli ciasto jest za gęste, dolewamy do niego trochę wody. Z tak przygotowanego ciasta pieczemy cienkie naleśniki na patelni o dowolnej wielkości. Z podanych składników wyszło mi 9 naleśników o średnicy 16 cm. Jeden naleśnik takiej wielkości ma około 103 kcal. 


Składniki na nadzienie:
  • 3 pojedyncze piersi z kurczaka
  • 400 g pieczarek
  • 1/2 puszki kukurydzy
  • camembert 
  • rukola
  • sól
  • pieprz
  • słodka papryka w proszku.

Pierś z kurczaka  kroimy w kostkę, a pieczarki w plasterki. Doprawiamy solą, pieprzem i słodką papryką, a następnie dusimy na patelni, do czasu aż pieczarki będą miękkie. Pod koniec duszenia dodajemy kukurydzę. Tak przygotowane nadzienie nakładamy na połówkę naleśnika, przykrywamy warstwą rukoli i plasterkami camemberta. Każdy naleśnik składamy na pół i zapiekamy w piekarniku przez około 10 minut.



Świeżutka dostawa prosto z Indii :):):):):)

Ach!!! W całym mieszkaniu unosi się zapach garam masali... Uwielbiam tę przyprawę!!! :):):) Nasz przyjaciel wrócił właśnie z urlopu w Indiach i przywiózł mi i garam masalę, i szafran, i gałkę muszkatołową! Normalnie przyprawowy zawrót głowy :):):) Cieszę jak głupia :):):) I już sobie wyobrażam pyszne potrawy z tymi przyprawami. Dziękuję Janku! :):):)



środa, 7 marca 2012

Wspomnień czar, czyli gruzińskie chinkali...

Gdy za oknem słońce nieśmiało wygląda zza chmur, a wiosna zbliża się do nas małymi kroczkami, ja przenoszę się wspomnieniami do słonecznej i gorącej Gruzji. Ktoś kiedyś powiedział, że Gruzja to kraj w którym słońce topi ciało, a widoki serce. W pełni zgadzam się z tym stwierdzeniem :):):) Dwa tygodnie, które spędziliśmy w tym w pięknym kraju dwa lata temu, w zupełności wystarczyły byśmy się w nim zakochali. Zachwyciły nas wspaniałe góry, cudowne widoki, przemili ludzie, ciepłe morze, ciekawe zabytki i oczywiście smaczne potrawy :):):) Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam pojedziemy! W przewodniku przeczytaliśmy, że będąc w Gruzji, koniecznie trzeba zjeść chinkali, czyli gruzińskie pierogi w kształcie charakterystycznych sakiewek. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy ich nie spróbowali! Chinkali tak nam zasmakowały, że podczas pobytu w Gruzji jedliśmy je kilka razy. W przewodniku również przeczytaliśmy, że Gruzini podczas jednego posiłku zjadają nawet 10 sztuk tych pierogów. Niewiele myśląc, zamówiliśmy w sumie 20 sztuk chinkali. Okazało się, że są tak duże i sycące, że ja z trudem zjadłam 4 sztuki, a Krzysiek 8 :):):) Mieliśmy okazję spróbować dwóch rodzajów chinkali: tradycyjnych z nadzieniem wieprzowo - wołowym oraz drugich z serem. Obydwa rodzaje były pyszne! Ja jednak postawiłam na tradycję i na obiad postanowiłam zrobić chinkali wieprzowo - wołowe. Przepis zaczerpnęłam z przewodnika po Gruzji wydanego przez wydawnictwo Bezdroża.




Składniki na ciasto:
  • 4 szklanki mąki pszennej
  • 1 i 1/4 łyżeczki soli
  • 1 i 1/4 szklanki ciepłej wody.


Składniki na farsz:
  • 1/2 kg mięsa mielonego wieprzowo - wołowego 
  • 1/2 łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu
  • 1 i 1/4 łyżeczki soli
  • szczypta pieprzu cayenne
  • 1/4 łyżeczki kminku (ja użyłam mielonego)
  • 3 małe cebule
  • 1/2 szklanki bulionu wołowego
  • 2 łyżki świeżej posiekanej kolendra (nie było jej w oryginalnym przepisie, ale ja dodałam, bo lubię jej smak).






Składniki na ciasto mieszamy ze sobą, ugniatamy przez około 5 minut i odstawiamy pod przykryciem na 40 minut. Mięso mieszamy z przyprawami i z drobno pokrojonymi lub utartymi cebulami. Dodajemy bulion wołowy i wszystko dokładnie mieszamy. I teraz tak: oryginalne chinkali robi się z krążków ciasta o średnicy około 15 centymetrów. Jeśli będziemy chcieli zrobić takie duże pierogi, to z podanych składników, powinno ich wyjść około 25 sztuk. Autor przepisu proponuje, aby ciasto podzielić na 25 jednakowych części i każdą z nich rozwałkować tak, aby utworzyła krążki o średnicy 15 centymetrów. Ja zdecydowałam się zrobić mniejsze chinkali: rozwałkowałam cienko ciasto i wycinałam z niego za pomocą miseczki krążki o średnicy 7 cm. Na środku każdego krążka umieszczamy po około łyżeczce farszu. Na brzegu ciasta wykonujemy fałdki zgodnie z ruchem wskazówek zegara, tak aby każda kolejna zachodziła na poprzednią, zamykając farsz we wnętrzu tak powstałej sakiewki. Fałdki powinny tworzyć szczelne zamknięcie.


Chinkali gotujemy w osolonej, gorącej wodzie przez 12-15 minut. Podajemy gorące, obficie posypane pieprzem. Moje chinkali wyglądem nie dorównują tym, które jedliśmy w Gruzji. Brakuje mi wprawy w tworzeniu sakiewek, którą posiadały gruzińskie gospodynie. Ale za to ich smak to jest zdecydowanie to co zapamiętaliśmy z podróży po Gruzji :):):)

Chinkali je się palcami, trzymając za zgrubienie na szczycie. Odgryzamy kawałek i wypijamy sos będący esencją dania, a następnie zjadamy resztę.

A tak wyglądały chinkali, które jedliśmy w Gruzji w mieście Signagi:





wtorek, 6 marca 2012

Pomysł na mielone inaczej, czyli kebab na patyku :)

Zastanawiałam się co by tu zrobić z mięsa mielonego, które akurat miałam w lodówce. Ale coś innego niż tradycyjne sznycle...I przypomniałam sobie, że gdzieś widziałam kiedyś kebaby na patyku z mięsa mielonego właśnie. Te moje to takie trochę oszukane kebaby, bo z mięsa indyczego, ale i tak były bardzo smaczne. I zdrowe, bo pieczone bez tłuszczu na patelni grillowej :)




Aby zrobić takie kebaby, będziemy potrzebowali:
  • 500 g mięsa mielonego
  • 1 cebula
  • przyprawa gyros lub kebab
  • słodka papryka w proszku
  • bułka tarta
  • patyczki do szaszłyków.


Mięso mielone mieszamy z pokrojoną w kostkę cebulą i 1/3 szklanki bułki tartej. Doprawiamy do smaku przyprawą gyros i słodką papryką. Wkładamy do lodówki na 20 minut (zrobi się bardziej zwarte i będzie łatwiejsze do formowania). Po upływie tego czasu wyciągamy mięso z lodówki i formujemy z niego podłużne wałeczki. Każdy taki wałeczek nabijamy na patyk do szaszłyka i pieczemy na patelni grillowej, grillu lub w piekarniku przez około 15 minut, co jakiś czas obracając, żeby się równo przypiekły :) Takie kebaby zjedliśmy z pieczonymi bez tłuszczu ziemniakami i surówką z rukoli, ogórka i pomidora.









poniedziałek, 5 marca 2012

Włoskie przysmaki :):):)

Z każdej podróży przywozimy jakieś regionalne przysmaki. Tak było i tym razem :):):) Po powrocie z Rzymu w naszej kuchni zagościły nie tylko bajecznie kolorowe makarony o różnych kształtach i aromatyczne kawy...




niedziela, 4 marca 2012

Frutti di mare na makaronie ryżowym.

Zachciało nam się frutti di mare! Najlepsze świeże owoce morza jedliśmy pół roku temu podczas podróży po Chinach. W mieście Qingdao nad Morzem Żółtym jest uliczka z małymi restauracyjkami, a w każdej z tych restauracyjek są wielkie akwaria z żywymi morskimi stworzonkami :) Świeże ostrygi, kraby, olbrzymie krewetki... raj dla smakoszy owoców morza :) W Polsce na dobre świeże owoce morza nie ma co liczyć, więc trzeba się zadowolić mrożonkami. Wczoraj kupiłam mieszankę składającą się z kawałków ośmiorniczek, kalmarów, krewetek i mątw, a dzisiaj zajadaliśmy się tymi pysznościami :)


Pomysł na to danie powstał dzisiaj. Szukałam jakiejś inspiracji w internecie, ale w każdym znalezionym przepisie coś mi nie pasowało: albo brakowało mi jakiegoś składnika, albo danie składało się z czegoś czego nie lubię... Poszłam więc na żywioł i stworzyłam potrawę ze składników, które obydwoje z Mężem lubimy i które akurat miałam w domu.

Aby przyrządzić frutti di mare na makaronie ryżowym będziemy potrzebowali:
  • 500 g mrożonej mieszanki owoców morza
  • 100 g makaronu ryżowego nitki
  • 100 ml białego półwytrawnego wina
  • 1 cebulę
  • 3 ząbki czosnku
  • 1 puszkę krojonych pomidorów 
  • 1/2 puszki kukurydzy
  • 20 ml ciemnego sosu sojowego
  • świeżą kolendrę
  • sól
  • pieprz cytrynowy
  • cukier.


Cebulę kroimy w drobną kostkę, czosnek przeciskamy przez praskę i dusimy na patelni z winem.Gdy objętość wina zmniejszy się o połowę, dodajemy pomidory i kilka posiekanych gałązek kolendry. Całość doprawiamy do smaku solą, pieprzem cytrynowym i odrobiną cukru. Dodajemy pół puszki kukurydzy i sos sojowy, dolewamy trochę wody i tak powstały sos dusimy przez kilka minut.

Makaron ryżowy gotujemy lub zalewamy wrzątkiem na kilka minut. Ja miałam taki, który nie wymaga gotowania :):):) Owoce morza wrzucamy do wrzątku i gotujemy około 15 minut.

Makaron ryżowy wykładamy na talerz, pokrywamy go gorącym sosem, a następnie owocami morza. Całość posypujemy drobno posiekaną świeżą kolendrą.








Makarony Świata z Barillą


Owoce... morza!




piątek, 2 marca 2012

Niebanalnie i elegancko, czyli tort Fedora.

O torcie Fedora pierwszy raz usłyszałam jakieś pół roku temu, gdy moja Przyjaciółka miała go zamówić na urodziny jednego ze swoich współpracowników. Okazało się wtedy, że żadna ze znanych cukierni w naszym mieście nie ma tego tortu na stałe w swojej ofercie. Pomyślałam sobie, że ten tort to chyba jakieś niezwykle skomplikowane cudo, skoro największe cukiernie nie robią go na co dzień. Poszperałam trochę w internecie i dowiedziałam się, że tort Fedora podano po raz pierwszy w 1882r. u Maxima w Paryżu po premierze melodramatu "Fedora", na cześć grającej główną rolę Sarah Bernhard. Jest to tort niebanalny, inny niż tradycyjne torty biszkoptowe, elegancki i dość drogi... Przepis na pierwszy rzut oka wydaje się skomplikowany, ale  jest prosty i szybki w wykonaniu.

Odkąd usłyszałam o tym torcie, chodziła za mną wielka ochota na zrobienie go... I w końcu powstał!!! Specjalnie dla Babci Helenki, która dzisiaj - 2 marca - obchodzi swoje imieniny :):):)




Podobno są 2 wersje tego tortu: jedna z waflami oddzielającymi od siebie poszczególne masy, a druga - wykwintniejsza - tylko z jednym waflem na spodzie. Zdecydowałam się zrobić pierwszą wersję, czyli z 4 waflami, ale kiedyś na pewno wypróbuję też tą bez wafli :) 

Aby zrobić tort Fedora będziemy potrzebowali 4 duże wafle i składniki na masy: orzechową, migdałową i czekoladową oraz na polewę. Ja użyłam wafli kwadratowych i docięłam je do wymiaru blachy na ciasto (25x21cm), ale można użyć też wafli okrągłych i niekoniecznie trzeba ten tort robić na blasze :)

Masa orzechowa:
  • 30 dkg zmielonych orzechów włoskich
  • 40 ml słodkiej śmietanki
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 7 dkg masła
  • 5 łyżek spirytusu (z braku spirytusu użyłam wódki, ale myślę, że zdecydowanie lepszy będzie ze spirytusem)


Masa migdałowa:
  • 30 dkg zmielonych migdałów
  • 40 ml słodkiej śmietanki
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 7 dkg masła
  • 5 łyżek spirytusu


Masa czekoladowa:
  • 30 dkg gorzkiej czekolady
  • 15 dkg masła
  • 2 łyżki kakao
  • 1/3 szklanki cukru pudru
  • 5 łyżek spirytusu


Polewa czekoladowa:
  • 1/3 kostki masła
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 2 łyżki mleka
  • 1 czubata łyżka kakao

Na blasze układamy pierwszy wafel. Przygotowujemy masę orzechową: śmietankę podgrzewamy z cukrem pudrem, a gdy się połączą, miksujemy z orzechami włoskimi. Do zimnej masy dodajemy masło i spirytus. Całość ucieramy. Masa wyjdzie dosyć gęsta. Tak przygotowaną masę wykładamy na wafel i równomiernie rozsmarowujemy. Przykrywamy drugim waflem. W analogiczny sposób robimy masę migdałową. Rozsmarowujemy ją na waflu i przykrywamy kolejnym. Aby wykonać ostatnią - czekoladową - masę, musimy rozpuścić czekoladę w kąpieli wodnej, przestudzić i utrzeć z pozostałymi składnikami. Wyłożyć na ciasto i przykryć ostatnim waflem. Na końcu robimy polewę: gotujemy masło, cukier i mleko, a gdy się połączą dodajemy kakao i mieszamy do uzyskania jednolitej masy. Polewę rozsmarowujemy na wierzchu tortu i gotowe :):):)


Tort Fedora przechowujemy w lodówce, ale wyciągamy go z niej na pół godziny przed podaniem. 



Tort był dla Babci, więc zrobiłam napis i udekorowałam go rozetkami z masy krówkowej zmiksowanej z masłem.