Dzisiejszy wpis będzie trochę mniej kulinarny, bo nie podam Wam żadnego przepisu, ale za to opowiem Wam o restauracji Grefsenkollveien, w której wczoraj mieliśmy okazję być przy okazji Summer Party zorganizowanego przez firmę, w której pracuje mój Mąż.
Restauracja położna jest w lesie, na wzgórzu, z którego rozciąga się panorama Oslo i Oslofjorden. Widok jest przepiękny i chociażby dla niego warto odwiedzić tę restaurację. Chociaż oczywiście nie koniecznie trzeba coś zamawiać, żeby podziwiać panoramę :)
Budynek restauracji wygląda dość niepozornie - ot typowa norweska architektura - ale ma swój urok. Dość ciekawa jest historia powstania tej restauracji. Została zbudowana pod koniec lat 20. XX wieku. Był to okres gdy na trenie miasta Oslo zakazano spożycia alkoholu. Zaradni mieszkańcy Oslo zbudowali na wzgórzu, które było wtedy poza terenem miasta, restaurację Grefsenkollveien, aby móc tam legalnie pić alkohol.
Na wstępie wszystkich powitano lampką szampana, którą wypiliśmy na zewnątrz, podziwiając widoki.
Z boku restauracji udało mi się dojrzeć kucharzy grillujących mięcho na naszą kolację.
Po jakiejś godzinie zaproszono nas do środka. Wnętrze restauracji bardzo mi się spodobało: proste ale jednocześnie eleganckie. W dwóch salach były ustawione długie 12-osobowe stoły nakryte białymi obrusami.
Kolacja była w formie szwedzkie stołu. Kelnerzy nalewali wino, a jedzenie każdy brał sobie sam. Do wyboru były 2 rodzaje mięsa, łosoś, mix sałat, pomidory, małe ziemniaczki z koperkiem na zimno, duże ziemniaki pieczone w folii i pizza. Oczywiście były też różne sosy do mięs i sałat, a także masełko czosnkowe do pieczonych ziemniaków. I dwa rodzaje pieczywa. Spróbowaliśmy wszystkiego po trochu. Pieczone w folii ziemniaki były rewelacyjne, natomiast mięsa nie za bardzo mi smakowały. Głupio mi było zrobić zdjęcie całego bufetowego stołu, więc mam tylko zdjęcia mojego i Krzyśka talerza.
Wszyscy Norwegowie zachwycali się tym jedzeniem, my natomiast uznaliśmy, że jest przeciętne. Oczywiście, żeby przekonać się jakie naprawdę jest jedzenie w tej restauracji, to najlepiej byłoby iść tam samemu. Niestety na pewno tego nie uczynimy, bo ceny są tam dość wysokie Po około półtorej godzinie całe jedzenie zostało sprzątnięte, a na stołach bufetowych pojawił się deser i kawa. W Polsce na podobnej imprezie jedzenie stałoby na stołach do samego końca. Co kraj to obyczaj, więc nie narzekam tylko się cieszę, że w ogóle mieliśmy okazję uczestniczyć w tej kolacji :) Na deser były lody i truskawki z rabarbarem we własnym sosie. Trochę mi nie pasowało połączenie truskawek z rabarbarem, ale ogólnie deser był smaczny.
Reasumując: widok z restauracji jest rewelacyjny a jedzenie na średnim poziomie.
Ale przyznajcie, że jedzenie w takim miejscu z takim widokiem to jest coś!
A na koniec mam dla Was jeszcze widok na Oslo około godziny 22 wieczorem...
... i na skocznię Holmenkollen....
... oraz Oslo nocą.
Ależ pięknie :)))))))))
OdpowiedzUsuńco za widoki!
OdpowiedzUsuńŚliczne fotki :-)
OdpowiedzUsuńByłam w Oslo w podobnej restauracji - Frognerseteren. Tez cudny widok! Razem z koleżankami zamówiłysmy stek z renifera (oczywiście jedna porcje na 3 :) - bo ceny były powalające. Jedzenie pycha, eleganckie - obsługa niestety średnia. 3 osoby do jednego talerza to dla nich pewnie niespotykane widowisko :) Miejsce super. W głębi jest też bufet - coś takiego jak u nas w IKEI. Smacznie i niedrogo. Tez Polecam.
OdpowiedzUsuńhttp://kuchennefigle.blogspot.com/2011/07/jadam-renifera.html